Blisko sto biur podróży z całej Polski zalega z płatnościami. Na liście dłużników są zarówno małe firmy, jak i ogólnokrajowi operatorzy. Zadłużonych przybywa z tygodnia na tydzień. Zadłużenie niektórych firm to zaledwie kilkaset złotych. Największy dług notowany w bazie opiewa to ponad 140 tys. zł.
.
- Od lutego przybyło 60 firm – mówi Andrzej Kulik, rzecznik KRD. – Myślę, że do końca sezonu dłużników będzie znacznie więcej. Wielu operatorów dokonywało rezerwacji w ubiegłym roku, kiedy wciąż była dobra sytuacja gospodarcza. Teraz, kiedy nadszedł kryzys nie mają z czego płacić.
Wpis w KRD nie oznacza automatycznie, że firma jest niewypłacalna. Zadłużenie niektórych firm to zaledwie kilkaset złotych. Największy dług notowany w bazie opiewa na ponad 140 tys. zł.
- Z reguły jest tak, że jeśli ktoś jest notowany u nas, to ma jeszcze długi w innych rejestrach - dodaje Kulik. – Najstarsze wierzytelności sięgają 2004 roku, ale są również zaległości z maja tego roku.
W bazie KRD znajdziemy nie tylko małe biura i agencje. Nie brakuje dużych, znanych w całej Polsce operatorów. Większość prowadzi negocjacje z wierzycielami. Jest szansa, że wyjdą z tarapatów.
- Jeśli spora firma ma dług na poziomie 20- 30 tys. zł, to ja bym jej nie ufał – radzi Kulik. – W przypadku mniejszych agencji, zadłużenie na poziomie 2 tys. zł to już jest bardzo zły znak.
Informacje o zaległościach przekazywane są od wierzycieli z Polski i większości pozostałych krajów UE. Niestety, nie sprawdzimy czy dana firma ma długi np. u hotelarzy w Afryce, czy Azji.