Walimy w tą biedną kluchę, aż do omdlenia mięśni i jeszcze dalej.
Żal, że nikt już nie jeździ saniami od dworu, do dworu na tańce i żarełko. No cóż, coraz trudniej w Polsce o śnieg w zapusty. Dwory i dworki owszem zapraszają, ale każą sobie suto płacić, a zamiast balów organizują co najwyżej dyskoteki. Z pewnością jednak można zaszaleć i usmażyć pyszny chrust, czyli faworki.
To gatunek wypieku zaliczany do słodkości, choć jest słodki jedynie dzięki posypce z cukru.
Chrust znakomity wymaga odrobiny czasu i serca, ale wcale nie jest trudny do wykonania.
Na 2 szklanki mąki kładziemy 4 łyżki gęstej, dobrej śmietany i co najmniej 2 żółtka, wlewamy kieliszek octu ...albo spirytusu. Zagniatamy ciasto mniej więcej takie jak na makaron (ewentualnie dosypując mąki, lub dodając śmietany). W tzw. międzyczasie szukamy w sobie złości albo niezgody na coś. Jak już ją znajdziemy, co pewnie nie będzie wyczynem strasznie trudnym, bierzemy wałek i całą złość, na której się skupiliśmy wywalamy uderzając wałkiem w ciasto.
Walimy w tą biedną kluchę, aż do omdlenia mięśni i jeszcze dalej! Potem zostawiamy ciasto pod ściereczką na jakieś góra pół godzinki. Wałkujemy je najcieniej jak się da, kroimy na paski mniej więcej 10cm x 4 cm, przecinamy je w środku na długości ok. 4-5 cm i wywijamy.
Jeśli posiadamy w domu po babci lub mamie stare ząbkowane metalowe kółko oprawione w drewniany trzonek, to znaczy, że mamy radełko do faworków. Jeśli nim będziemy kroić paski, nasze chruściki będą miały ślicznie falowane brzegi. Jeden koniec ciasta przewlekamy przez rozcięcie w środku i troszkę naciągamy ciasto.
W rondlu o grubym dnie grzejemy smalec (niektórzy grzeją olej, też można). Kiedy tłuszcz jest już mocno gorący wrzucamy po kilka ciasteczek, tak by pływały swobodnie. Uwaga ! – mocno rosną. Po chwili, przy pomocy dwóch widelców przekładamy je na drugą stronę i wyjmujemy, kiedy są złoto rumiane. Układamy na ręcznikach papierowych do obcieknięcia z tłuszczu i natychmiast smażymy kolejną partię. I tak aż do końca, kiedy to wyrośnie nam góra pysznych i bardzo kruchych wywijańców.
Zazwyczaj dzieło wieńczymy posypując obficie waniliowym cukrem pudrem, ale Waldek pewnie posypie chili, jak myślisz Grażyno ?
P.S. Waniliowy cukier puder to „odstany” cukier puder, do którego wrzucam już porozcinane i wyskrobane z dobroci laski wanilii, które jednak nadal tak pachną, że szkoda mi ich wyrzucić. W ostateczności może to być cukier puder z opakowaniem cukru waniliowego.