Dobry adres dla miłośników rosyjskiej kuchni, niektóre dania na pięć z plusem.
Ale od początku. Choć sam Zajazd Wincentów to budynek wystawiony z przepychem, to zjazd z trasy bardzo łatwo pominąć. Kiedy już znajdziecie się w środku tego przybytku weselnych uczt i usiądziecie przy jednym ze stołów ogromnej sali zdobionej "na bogato”, błyskawicznie podejdzie elegancki kelner, żeby spełnić każde życzenie.
Karta jest obszerna, potrawy opisane z literackim zacięciem i co najważniejsze, są w niej dania na każdą kieszeń. W karcie znajdują się także złote myśli w rodzaju: "Małżenstwo to bardzo sprawiedliwe urządzenie: żona musi codziennie gotować, mąż musi codziennie jeść”. Na spragnionych mocnych wrażeń czeka "Magiczna tatarska stacja: Tatar na żywo”. Ale tylko w czwartki.
Gdzie ta nereczka?
Na przekąskę wybraliśmy "Nerkę cielęcą w kwaśnej śmietanie z dijon” za 24 zł. To danie kultowe, które niespodzianie zniknęło z repertuaru polskich restauracji, podobnie jak móżdżek po polsku czy animelka, czyli grasica cielęca podsmażona na maśle. Na nereczkę w śmietanie do lubelskich restauracji chodzili swego czasu Hans Klos i Henryk Kwinto. Czyli aktorzy Stanisław Mikulskii Jan Machulski, którzy występowali w Teatrze Osterwy.
Szczęście trwało krótko, bo kelner oświadczył, że restauracja czeka na dostawę świeżej nerki. Za to dostaliśmy przepyszne czekadełko: chleb z nutą czekolady, żurawinę i śmietanę. Zamówiliśmy "Sałatę odcienie zieleni z awokado i czosnkowym chipsami opruszoną fetą z grillowanym kurczakiem marynowanym w jogurcie i rozmarynie za 18 zł. Porcja była potężna, z powodzeniem wystarczy na dwie osoby, kurczak był w dużej ilości, a sos do sałaty bezbłędnie skomponowany.
To, co najlepsze
Zamówiliśmy "Barszcz malinowo porzeczkowy z kołdunami litewskimi w maśle rozmarynowym” za 10 zł i "Pielmienie syberyjski pikantne z rosolnikiem pachnącym kwiatem kopru suszonego” za 24 zł. Barszcz przywoływał wielką tradycję kuchni staropolskiej, kołduny były jak należy, a malinowa nuta zaskakiwała kreatywnością. Brawo.
Pielmienie były świeże, soczyste, z obłędnym ciastem, które kryło pikantną wołowinę. No i ten rosolnik. Brakuje mi słów. Jeśli kochacie rosyjską kuchnię, to jest to dobry adres, tym bardziej, że w karcie znajdziecie więcej potraw z carskim rodowodem. Jak choćby "Pierogi z jesiotrem opruszone kawiorem” za 26 zł.
Co na drugie?
Na drugie zamówiliśmy "Halibut filet przyrządzony na parze z cebulką dymką i młodymi ziemniakami ze słodką fasolką” za 19 zł i klasyczny "Schabowy domowy z kostką w puszystej panierce z puree na kapuście” za 18 zł. Duża porcja halibuta została przyrządzona tak sobie, harmonię dania zabijał ostry zapach ryby. To jest cena, jaką płaci się za podawanie mrożonych ryb.
Niestety, jeszcze gorzej było ze schabowym. Zamiast puszystej panierki była twarda panierka w nadmiernej ilości spieczona tak, że jej smak "załatwił” smak mięsa. O soczystości tuż przy kostce nie mogło być mowy. Zamiast delikatnego puree dostałem zwykłe kartofle i najlepsza z tego wszystkiego była zasmażana kapustka. Żeby tak sknocić schabowego z kostką, trzeba go obficie obtoczyć w kiepskiej panierce i wrzucić do frytkownicy.
Na ryby ani schabowego nigdy już tu nie wstąpię. I nie przekona mnie do tego nawet maksyma zapisana w karcie: "Lepiej, żeby grzeszne ciało pękło, aniżeli dobra Boże miały się zmarnować”.
Deserowo
Miłym akcentem na koniec wizyty w "Zajeździe Wincentów" było klasyczne włoskie "Tiramisu” za 12 zł i aromatyczne espresso za 5 zł. Za wszystko zapłaciliśmy 120 zł.
Nasza ocena restauracji \"Zajazd Wincentów\"
Restauracja "Zajazd Wincentów”
Wincentów 28 A (przy trasie nr 19), telefon: 503-079-527
Czynne od 13 do 22, hotel czynny całą dobę.
Można płacić kartą.