Energetycy wyłączyli już wszystkie osiedlowe latarnie wskazane przez burmistrza Lubartowa. Nie świecą przed blokami członków rady nadzorczej spółdzielni i jej prezesa.
Pojawienie się na terenie osiedla energetyków wywołało sporą sensację. Mieszkańcy wyszli na balkony i przed swoje bloki. Chcieli bowiem dowiedzieć się, o co chodzi. Jedna z mieszkanek myślała, że wymieniają żarówki w latarniach. Dopiero sąsiedzi uświadomili ją, że Lubzel wykręca żarówki i wokół będzie ciemno. Mieszkańcy nie ukrywali, że wyłączanie latarni im się nie podoba.
– W pobliżu znajduje się bar, w którym w weekend młodzi ludzie bawią się do późnych godzin nocnych – komentowała jedna z kobiet.
Wyłączaniu kolejnych latarni bezradnie przypatrywał się Jacek Tomasiak. Filmowały to też dwie telewizje: lokalna i TVN.
Więcej informacji z Lubartowa na www.mmlubartow.pl
Przypomnijmy. Jerzy Zwoliński, burmistrz Lubartowa zlecił energetykom wyłączenie 23 latarni. Uważa, że miasto nie może płacić za oświetlenie spółdzielczych osiedli. Traktuje je jako teren prywatny. Innego zdania jest spółdzielnia mieszkaniowa.
Podkreśla, że jej osiedla nie są zamknięte i poruszają się po nich wszyscy mieszkańcy Lubartowa.
Na spółdzielczym terenie jest jeszcze ponad 200 latarni, za które płaci Urząd Miasta. – Ograniczamy oświetlenie tam gdzie jest ono nadmierne – tłumaczył nam we wtorek Jerzy Zwoliński, burmistrz Lubartowa. Wówczas energetycy wyłączyli pierwsze latarnie. Zbieżność latarni z miejscami zamieszkania władz spółdzielni mieszkaniowej uznał za przypadek.
W przyszłym tygodniu zbierze się rada nadzorcza. Planuje wydać oświadczenie w sprawie działań burmistrza.
Według szacunków, gdyby spółdzielnia musiała płacić za oświetlenie na swoim terenie, miesięczny czynsz za średniej wielkości mieszkanie wzrósłby o ponad sześć złotych.
Wykręcanie żarówek w Lubartowie: