Leśnicy z niepokojem obserwują dane o stopniu wilgotności leśnej ściółki. Pomiary są prowadzone codziennie o godz. 9 rano.
– Najgorzej jest w północnej części naszego regionu, gdzie ściółka ma już tylko 10,5 proc. wilgotności. Nieco lepiej jest na południu województwa. Tam ma nieco ponad 14 proc. Wilgotność ściółki jest monitorowana codziennie. Jeśli jej poziom spadnie poniżej 10 proc. i utrzyma się przez kolejnych pięć dni, to nadleśniczy może zakazać wstępu do lasu – mówi Wiesław Lipiec, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie.
Jednym z najbardziej zagrożonych suszą jest nadleśnictwo Chotyłów. – Ściółka w naszych zbliża się do krytycznej granicy. Obrazowo można powiedzieć, że jest bardziej sucha niż kartka papieru w zeszycie. Jeśli upały nadal będą tak dokuczliwie, to nie wykluczam wyłączenia najbardziej suchych, zagrożonych pożarem obszarów nadleśnictwa – mówi nadleśniczy Artur Soszyński z Chotyłowa.
Czy zakaz wstępu to dobry pomysł? – Nie jestem przekonany. Większość odwiedzających las nie ma złych zamiarów, a ci którzy takie mają i tak nie będą zakazu przestrzegać. Z lasu znikną normalni ludzie, a zostaną tylko dewianci z zapałkami. Kto wtedy powiadomi o ogniu straż pożarną? – pyta się pan Piotr z Lublina.
W takiej sytuacji cały ciężar odpowiedzialności spocznie na barkach obserwatorów i kamer na kilkudziesięciu wieżach obserwacyjnych ustawionych na terenie lubelskich nadleśnictw. Z lotnisk w Mielcu i Radawcu codziennie startują loty patrolowe.
– Samoloty już kilka razy interweniowały, zapobiegając groźnym pożarom. W ostatnich dniach, podczas patrolu lotniczego kompleksu leśnego w okolicach Parczewa, pilot ugasił pożar trzech arów poszycia. Gdyby nie szybka interwencja, to mogło być groźnie – mówi Wiesław Lipiec.