Połamany płot, zdewastowany ogródek i droga nieprzejezdna przez kilkanaście godzin. To efekt wycięcia drzew przy jednej z dróg w Celejowie. – O mały włos, a stracilibyśmy dom – nie kryje zdenerwowania pani Barbara.
– Kwiaty, cukinia, fasolka, słoneczniki… Wszystko zdewastowane – wylicza właścicielka zrujnowanej posesji. Ma żal do firmy wykonującej wycinkę oraz zastępcy wójta Wąwolnicy, który chwilę po zajściu był na miejscu.
– Powiedział tylko, że oni mogą mi skopać ten ogródek. Odnosił się do mnie bardzo wulgarnie. Stwierdził, że nic takiego się nie stało i ten płot się naprawi. To człowiek na stanowisku i nie powinien zachowywać się w ten sposób. Fakt, krzyczałam, ale byłam zdenerwowana – przyznaje pani Barbara.
Z jej opowieści wynika, że drzewa całą noc leżały na drodze i nie było przejazdu. – Mąż zgłosił to na policję, która przyjechała wieczorem i spisała protokół – dodaje kobieta twierdząc, że wycinka została zrobiona niefachowo, a w dodatku niepotrzebnie. – Wycięta została cała aleja akacji, a to nie były spróchniałe drzewa. Nie wiem, czy to jest zgodne z prawem.
Andrzej Szczypa, zastępca wójta gminy Wąwolnica twierdzi, że drzewa musiały być wycięte, bo porosły samoczynnie. Były wysokie i stwarzały zagrożenie. – Gdybyśmy ich nie wycięli, to gałęzie mogłyby się obłamać i zrobić komuś krzywdę. Drzewa wycinała ekipa z Oblasów, która ma uprawnienia. A my mamy na to zgodę – mówi Szczypa.
Poza tym, drzewa przeszkadzały w pracach przy utwardzeniu dna wąwozu. – Od kilku lat ludzie mieszkający tam prosili, żeby zrobić drogę, bo jesienią i wiosną nie było przejazdu. Teraz dostaliśmy środki z MSWiA i to robimy – mówi zastępca wójta.
Szczypa całe zdarzenie opisuje jako zbieg okoliczności. – Akacja ma dużą koronę. Zawiał wiatr i gałąź poleciała na przęsła płotu. Chcemy tym ludziom zapłacić odszkodowanie. Rozmawiałem z mężem tej kobiety i przeprosiłem go. Mówiłem to też jej, ale ciężko było się z nią dogadać, bo krzyczała.
A co z zatarasowaną przez całą noc drogą? – Nie było tragedii. Można przecież dojechać dookoła. Nikt do nas nie dzwonił, że jest problem. Rano o godz. 7 była ekipa i wszystko zostało posprzątane – odpowiada Szczypa.