Co dziesiąty uczeń szkoły średniej ma całoroczne lub półroczne zwolnienie lekarskie z wychowania fizycznego. Dwa razy tyle zwalnia się z zajęć z byle powodu. Nauczyciele biją na alarm. Młodzież jest coraz bardziej cherlawa i koślawa.
– W jednej z klas siedem dziewcząt jest zwolnionych z zajęć na cały rok. W innych są dwie lub trzy takie osoby. To plaga – mówi nauczyciel wychowania fizycznego w jednej ze szkół w Zamościu.
Nauczyciel musi zwolnić ucznia z zajęć wychowania fizycznego, jeśli ten przedstawi zaświadczenie od lekarza. Jeśli niedyspozycja ma trwać ponad trzy miesiące, potrzebna jest decyzja dyrektora.
Na ogół nie ma z tym problemu. Dyrektorzy nie kwestionują zwolnień, chociaż są zmartwieni ich liczbą. – Na 1074 uczniów, zwolnienia ma około 100. Podejrzewam, że połowę zaświadczeń wydano na wyrost – mówi Henryk Grabczak, zastępca dyrektora I LO w Zamościu.
Nauczyciele mówią, że rodzice pomagają swoim pociechom unikać wysiłku. Bezkrytycznie wystawiają jednorazowe zwolnienia z lekcji. Nie dziwi ich, że dziecko tak często boli brzuch czy noga. – Miałem ucznia, który tłumaczył, że nie będzie rzucać oszczepem, bo jest pacyfistą – opowiada inny nauczyciel. – Trudno się jednak dziwić, że młodzież nie lubi wuefu. Sale gimnastyczne w wielu szkołach są przestarzałe, szatnie w fatalnym stanie, a sprzęt zużyty. Jeśli jest się zwolnionym, oceny z tego przedmiotu nie wlicza się do średniej.