Pracownicy dostają wypłaty w całości i w terminie, chorzy jedzą gorące obiady – sytuacja w opolskim szpitalu wróciła
do normy. Ba, udało się wyremontować oddział dziecięcy.
Polega to na negocjowaniu i podpisywaniu ugody z wierzycielami, płaceniu starych zaległości kosztem najnowszych itp. Ale na przykład zakładowi gazowniczemu trzeba było zapłacić zaległe ok. 200 tys. zł, by wznowił dostawy gazu. Dzięki temu pacjenci znów dostają gorące posiłki. I nie muszą już czekać w kolejkach, bo oprócz termosów do przenoszenia potraw szpital kupił także nowe talerze i sztućce.
Zaległe pieniądze dostają też pracownicy. W grudniu ub. roku, przed świętami, dostali po tysiąc złotych brutto. Była to część zobowiązań z 2004 roku, kiedy to od lutego do maja szpital nie wypłacał pensji. Pozostałe należności od stycznia tego roku są płacone w ratach. Swoje należności z tytułu tzw. ustawy 203 zł otrzymały pielęgniarki, które nie poszły do komornika. A te, co poszły? Też odzyskały pieniądze, za jego pośrednictwem. – Pierwsze co zrobiłem, gdy w maju ub. roku objąłem funkcje dyrektora, to wznowiłem wypłaty – dodaje Stpiczyński.
A jakim sposobem, gdy pieniądze ledwie wystarczają na bieżące utrzymanie, wyremontowano cały oddział, wymieniono dachy i udrożniono kanalizację burzową w Poniatowej? – To za pieniądze sponsorów – mówi enigmatycznie dyrektor. – Natomiast remont dachów sfinansowało starostwo. Remontujemy, aby każdemu, kto zechce coś w naszej placówce zlikwidować, zadrżała ręka – dodaje z uśmiechem.
Mało tego, opolski szpital zamierza inwestować. Oczywiście za pieniądze unijne. – Złożyliśmy do Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego wnioski o 1,5 miliona zł – zdradza najbliższe plany dyrektor. – Pieniądze chcemy przeznaczyć na zakup nowych urządzeń. Musimy wymienić sprzęt anestezjologiczny, ultrasonografy, aparaty rentgenowskie, respiratory i wiele innych urządzeń. A UE to jedyna w obecnej sytuacji możliwość zdobycia pieniędzy.