Poszło o... złotówkę. Radni chcieli ochronić mieszkańców przed podwyżką podatku od psa. I ochronili. Ale za to wszyscy, którzy do tej pory z podatku byli zwolnieni, będą musieli płacić. Teraz Rada Miasta kombinuje, jak sprawę odwrócić.
– Po co podwyższać podatek o złotówkę – dziwił się radny Antoni Rękas. – Dla budżetu to żadna korzyść. A ludzie będą gadać, że radni nawet tutaj „przywalili” kolejną podwyżkę. To bez sensu.
W Puławach zarejestrowanych jest 2245 czworonogów. Ale aż 1245 właścicieli psów jest zwolnionych z opłaty podatkowej. Taka opłata to 50 złotych na rok. Podwyżka podatku o złotówkę wniosłaby do miejskiej kasy jedynie tysiąc złotych.
Radni przystąpili do głosowania. Ale podwyżki nie uchwalili. Kłopot w tym, że odrzucając podwyżkę, nie zdecydowali też o ulgach. A to oznacza, że puławianie, którzy w ubiegłym roku za posiadanie pieska nie płacili, w przyszłym będą musieli wyłożyć z kieszeni 50 zł.
– Wiecie panowie, co teraz zrobiliście? – prezydent Grobel patrzył z wyrzutem na radnych.
– Ja głosowałem przeciwko podwyżce, bo mam dwa koty – tłumaczył się Lucjan Tomaszewski, przewodniczący Rady Miasta. – Nie chcę, by właściciele psów pomyśleli sobie, że chcę tej podwyżki, bo akurat mnie ona nie dotyczy.
Radni zreflektowali się i postanowili jeszcze raz wprowadzić do porządku obrad sprawę zwolnienia z podatku od psów. No i znów nie wyszło. Za wprowadzeniem tego punktu pod obrady było tylko osiem osób. Za mało, by wniosek przeszedł. Pozostali radni byli przeciw lub wstrzymali się od głosu.
– No i co żeśmy narobili? – pytali sami siebie. – Coś nam się pomyliło.
– I co teraz? – rzucali w kierunku radców prawnych. Ci wzruszali ramionami i rozkładali ręce.
Czy zwolnieni do tej pory z podatku będą musieli wyłożyć 50 zł za psa, okaże się wkrótce. Na grudniową sesję radni przygotują jeszcze jedną uchwałę. I przegłosują. Chyba że znowu coś im się pomyli.