Władze województwa nie muszą płacić za Kuncewiczówkę. W testamencie pisarka poleca synowi darować dom Muzeum Nadwiślańskiemu – czyli samorządowi. Jednak, mimo że informacja o jej ostatniej woli trafiła do sekretariatu wicemarszałka Mirosława Złomańca, to władze przygotowały uchwałę o kupnie. A radni ją przegłosowali.
Kuncewiczówka to salon kulturalno-literacki. Korzystają z niego środowiska artystyczne Lubelszczyzny. Przez lata willą opiekował się Dom Prasy i Muzeum Nadwiślańskie. Ale kiedy wykonywano testament pisarki, nikt nie zadbał, by willa – zgodnie z jej wolą – stała się własnością muzeum. Teraz spadkobierca, przebywający w USA Witold Kuncewicz, wystawił ją na sprzedaż, a wicemarszałek chce ją kupić.
– Nie rozumiem dlaczego pan Złomaniec chce wydać pieniądze na coś, co i tak powinno należeć do muzeum. Nie próbował nawet odzyskać Kuncewiczówki na drodze prawnej – dziwi się Witold Mazurkiewicz, który przez wiele lat opiekował się domem Kuncewiczów.
Profesor-cywilista z Wydziału Prawa UMCS potwierdza, że zawarte w testamencie wyraźne polecenie nie ulega przedawnieniu. Wystarczy, by sprawą zajął się prawnik.
Mazurkiewicz złożył w sekretariacie Złomańca informację o takiej możliwości i kserokopię testamentu pisarki. Zrobił to przed sesją sejmiku w nadziei, że wicemarszałek zapozna z dokumentem radnych. – Nie znałem treści testamentu, bo marszałek Złomaniec niczego mi nie pokazał – wyjaśnia Henryk Makarewicz, marszałek województwa. – Jeśli można wyegzekwować Kuncewiczówkę bez wydawania wielkich pieniędzy, to na pewno tak zrobimy.
O piśmie i testamencie nie wiedzieli także radni. – Oprócz treści uzasadnienia uchwały nie zapoznawaliśmy się z żadnymi dokumentami na ten temat – przyznaje Dariusz Sadowski, przewodniczący sejmiku.
– To zupełnie zmienia postać rzeczy – stwierdza Edward Wojtas po tym, jak zapoznał się z testamentem. – Gdybyśmy wiedzieli o tym przed głosowaniem, na pewno wyglądałoby ono inaczej.
Złomaniec nie chciał wczoraj z nami rozmawiać. Poprosił o przesłanie pytań faksem.