Z protokołu prac komisji wynika, że głosów ważnych było 673; nieważnych 54 - o 13 mniej niż wyliczono poprzednio. Teodor Kosiarski kandydat SLD-UP uzyskał 170 głosów - o jeden więcej niż wcześniej; Jerzy Blicharski ze Stowarzyszenia Rozwoju Łęcznej 449 - o dwanaście więcej niż przedtem.
- Praca komisji była skandaliczna - ocenia Ryszard Malinowski z komitetu wyborczego Jerzego Blicharskiego. - W trakcie liczenia głosów zmieniano kryteria oceniania. Identycznie, np. podwójnie skreślone głosy poparcia Teodorowi Kosiarskiemu zaliczano, a Blicharskiemu nie. Komisja zignorowała postanowienie sądu, który zakwestionował 16 głosów uznanych przez komisję w poprzednim składzie za nieważne.
Z zarzutami nie zgadza się Piotr Wiśniewski, zastępca przewodniczącego OKW nr 8. - Starałem się kierować wytycznymi ordynacji wyborczej i zdrowym rozsądkiem - mówi.
Chociaż przewaga Teodora Kosiarskiego nad kontrkandydatem stopniała - wynosi 9 głosów, a nie jak poprzednio 20 - to on jest burmistrzem. Dlaczego komisja miejska nie wywiesiła ostatecznych wyników wyborów?
- W protokole z prac komisji obwodowej jest wiele uwag. Czekamy, aż komisarz wyborczy potwierdzi ważność wyników głosowania - mówi Piotr Jastrzębski, przewodniczący komisji miejskiej.
- Przyjąłem protokół wyborczy, stwierdziłem, że są w nim wady - potwierdza Marek Sagan, wojewódzki komisarz wyborczy. - W załączniku do protokołu czytam, że w głosowaniu uczestniczyło osiem osób, chociaż komisja liczy sześć; nie do wszystkich zastrzeżeń wniesionych przez członków komisja się ustosunkowała. Te błędy muszą być poprawione, ale wynik wyborów jest wiążący. Komisja miejska powinna go ogłosić.
Jerzy Blicharski, rozważa ponowne zaskarżenie wyników wyborów.
Do momentu zaprzysiężenia burmistrza-elekta obowiązki burmistrza sprawuje, z nadania premiera, Julian Tałeda.