Nie ma sprawiedliwości. Nawet śmierć pedofila, to mało, za to co zrobił naszym dzieciom – mówi matka jednej z molestowanych dziewczynek.
– Kiedy w środę zobaczyłam go przed naszym blokiem, nie mogłam się opanować. Jak to teraz będzie? – Helena U. nie kryje oburzenia. W szoku są ofiary pedofila i ich rodziny.
Z relacji matki wynika, że emerytowany wojskowy wkradł się w łaski wszystkich domowników. Potrafił też zjednać sobie siedmioletnie wówczas dziewczynki.
– Przychodził do nas niby na herbatkę. Kupował dziecku flamastry, misie, wsuwki do włosów, pączki i ciepłe lody. Najpierw zwabił córeczkę do siebie, rzekomo chcąc pokazać żywego królika. Ale powód był inny. Rozbierał dziecko, dotykał, robił zdjęcia i kręcił filmy – opowiada.
Później zażądał, żeby Kasia przychodziła do niego sama. Groził, że jeśli komuś o tym powie, to ojciec wyrzuci ją z domu. Rodzice nie domyślali się, dlaczego córka jest taka nadpobudliwa i opryskliwa.– Z piętnem niezasłużonej winy dziecko pozostanie do końca życia. Żadna terapia nie pomaga. Psycholodzy rozkładają ręce – płacze matka.
Chociaż od tamtych wydarzeń minęło kilka lat ani dziewczynka, ani jej matka nie mogą o wszystkim zapomnieć. Teraz koszmar wrócił. Pedofil mieszka w tym samym co one bloku. W każdej chwili mogą się na niego natknąć. Emerytowany sierżant w areszcie zachowywał się wzorowo. Przesiedział 14 miesięcy. Teraz może liczyć na to, że nawet po uprawomocnieniu się wyroku, pójdzie za kraty jedynie na kilka miesięcy.
Zapytana, dlaczego tak się stało, Urszula Daniluk, przewodnicząca Wydziału Karnego Sądy Rejonowego w Białej Podlaskiej, powiedziała, że nie było podstaw do przedłużenia aresztu. Sędzia dodała, że system prawny jest niedoskonały, a państwo nie dysponuje środkami na dożywotnią izolację takich osób.
Udało nam się skontaktować z Ryszardem P. Powiedział, że teraz dzieciom nic już z jego strony nie zagraża. Obiecał, że w ciągu czterech miesięcy wyprowadzi się z budynku, gdzie mieszkają poszkodowane przez niego rodziny.