Nazywany „wyciskaniem dziecka” łokciami i kojarzony z poważnymi konsekwencjami medycznymi zarówno dla noworodka, jak i dla matki. Kontrowersyjny manewr Kristellera nie jest zalecany, ale lekarze wciąż go wykonują. W Lubelskiem tak zakończyła się ponad połowa porodów w 2014 roku
Chwyt Kristellera to zabieg położniczy, stosowany przez osobę asystującą przy porodzie. Polega na zastosowaniu ucisku na dno macicy w czasie rodzenia się główki i barków płodu. W Polsce nie jest on zalecany, ale nie jest też prawnie zabroniony. Powinien być wykonywany tylko w wyjątkowych sytuacjach. W praktyce jest jednak inaczej.
– Z ankiet, które przeprowadziła nasza fundacja wynika, że zabieg jest często stosowany. A przy sprzęcie, jakim dysponują obecnie szpitale, powinien być już całkowicie zaniechany, bo może mieć bardzo poważne skutki uboczne zarówno dla matki, jak i dziecka – mówi Karolina Piotrowska z Fundacji Lepszy Poród, która walczy o maksymalnie ograniczenie stosowania tego chwytu i dodaje: Problem tkwi w tym, że jego wykonanie nie jest wpisywane do dokumentacji medycznej, więc w razie konsekwencji medycznych pacjentka nie ma najważniejszego dowodu, że lekarz go zastosował.
Z danych fundacji wynika, że wśród 1060 ankietowanych kobiet, które rodziły w Polsce między 2004 a 2014 rokiem, ponad 31 proc. była pewna, że zastosowano u nich ten manewr. Najgorzej jest w Lubelskiem, gdzie w 2014 roku zakończyła się tak ponad połowa porodów.
Jak twierdzi dr hab. n. med. Marek Gogacz, wojewódzki konsultant w dziedzinie położnictwa i ginekologii, odchodzi się od kontrowersyjnego zabiegu. – Jednak nie sposób tego kontrolować, bo oznaczałoby to stały monitoring wszystkich porodów, a to nie jest uzasadnione i fizycznie możliwe – komentuje dr Gogacz. – Jednocześnie trudno sobie wyobrazić, by położnik chciał narażać rodzącą na poważne konsekwencje. Dążymy jednak do tego, żeby w ogóle go nie wykonywać, ze względu na to, że skutki mogą być opłakane.
Zaznacza, że chodzi przede wszystkim o matkę, która może mieć m.in. poważne urazy macicy, uszkodzenie pochwy, tkanek krocza, krwotok czy zatorowość.
U noworodków rzadziej dochodzi do poważnych następstw. Może jednak wystąpić niedotlenienie, które w konsekwencji może prowadzić do zaburzeń neurologicznych w dalszym rozwoju. – Oczywiście pacjentka ma prawo dochodzić swoich praw w sądzie. Liczy się relacja matki i ojca, jeśli był obecny przy porodzie, ale odbywa się to zazwyczaj na zasadzie słowo przeciwko słowu. Lekarze mogą twierdzić, że wykonywali dozwolone manewry położnicze, podczas gdy matka zezna, że leżały na niej dwie położne i lekarz „wyciskając dziecko” łokciami – tłumaczy mec. Jolanta Budzowska, która reprezentuje poszkodowanych pacjentów i prowadzi bloga „Błąd przy porodzie”.
– Lekarz przed wykonaniem manewru powinien zapytać pacjentkę o zgodę. Ale praktycznie nikt się do tego nie stosuje. Skoro sam manewr nie jest zabroniony, sugerujemy pacjentkom, żeby powoływały się na swoje prawa, m.in. na pytanie o zgodę czy możliwość wybrania pozycji w trakcie porodu – zaznacza Piotrowska.
Poród naturalny zamiast cesarki
Na początku lutego pisaliśmy o przypadku z Lublina, w którym lekarz zastosował kontrowersyjny chwyt, a sprawa trafiła do sądu. Ginekolog Dariusz W. zamiast przeprowadzić cesarskie cięcie miał wypychać dziecko. Z akt sprawy wynika, że w drugiej fazie porodu doszło do komplikacji. Główka dziecka utknęła w kanale rodnym. Tętno dziewczynki zaczęło zanikać. Pomimo tego lekarz nie zdecydował o cesarskim cięciu. Forsował za to poród naturalny. Dopiero po kilku godzinach wykonano cesarskie cięcie. Dziewczynka urodziła się m.in. z niedotlenieniem mózgu. Jego konsekwencją okazało się dziecięce porażenie mózgowe. Sąd uniewinnił lekarza. Wyrok nie jest prawomocny.
Pacjentki o manewrze Kristellera
• „Lekarz usiłował się na mnie rzucić i wypchać ze mnie dziecko, ale tak długo go odpychałam i ,,walczyłam” z nim, że dał sobie spokój.”
• „Ja miałam wyciskane łożysko. Lekarz rzucił mi się na brzuch, położna ciągnęła za pępowinę, a ja płakałam błagając o litość, bo ból był gorszy od porodu.”
• „Ja w dwóch porodach walczyłam, by mi nie wyciskano łożyska. Udało się. Łożysko urodziłam samoczynnie. Ale zakusy, by udzielić mi przemocowej „pomocy” były nieustanne, próby namawiania, straszenie, szydzenie.”
Źródło: Fundacja Lepszy Poród