Nie ma zakazu, to znaczy, że jest pozwolenie. Z tego założenia wyszedł właściciel jednego z barów nad jeziorem Piaseczno i wywiesił kartkę "W tym miejscu kąpiel dozwolona przez Sanepid” licząc, że to przyciągnie klientów. Przyciąga. Tylko, że tam woda nie była w ogóle badana.
Ale nad Piasecznem amatorów kąpieli nie brakuje. Szczególnie na dzikich kąpieliskach, których jest tu wiele. Jedno z nich znajduje się przy barze prowadzonym przez Czesława Sobczuka. Oddalone jest o kilkaset metrów od plaży zamkniętej przez służby sanitarne.
- Dzwoniliśmy do sanepidu i powiedzieli nam, że salmonella jest przy Akademii Rolniczej. Dlatego wywiesiłem kartkę, że u nas kąpiel jest dozwolona - wyjaśnia Czesław Sobczuk. - Moje 3 letnie dziecko pięć razy dziennie się tu kąpie i nic mu nie jest.
Kartka działa. Pani Urszula z Lublina nad Piaseczno przyjechała wraz z małym dzieckiem, które co chwilę wchodzi pluskać się w wodzie. - Jesteśmy tutaj, bo jest napisane, że można - przyznaje. - Skoro sanepid pozwolił, to znaczy, że kąpiel jest bezpieczna - dodaje pani Małgorzata.
Ale sanepid z wywieszoną kartką nie ma nic wspólnego. - To jakaś samowolka. Kąpiel w tych miejscach to ryzyko kąpiących się. Nie badamy czystości dzikich kąpielisk, więc nie wiemy czy te miejsca są skażone. Dlatego lepiej ich unikać - radzi Jerzy Kowalczyk, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
W tej chwili nie ma przypadków zakażenia salmonellą z Piaseczna. - Mamy jedno dziecko z salmonellą, ale to "poweselny” przypadek” - wyjaśnia dr Barbara Hasiec, ordynator Oddziału Chorób Zakaźnych dla Dzieci szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. - Nie ma też przypadków zachorowań na zapalenie opon mózgowych po kąpielach w Piasecznie.
Ale kąpiel w skażonych, jak również w niesprawdzonych miejscach nie jest bezpieczna. Grozi poważnymi powikłaniami układu pokarmowego. Najłagodniejsze z nich to biegunka i nudności, na które często zapadają dzieci. - Mamy sporo takich sygnałów telefonicznych - potwierdza Kowalczyk.
- To rola sanepidu, żeby kontaktować z właścicielami barów i badać wodę. I w razie czego zakazywać kąpieli - denerwuje się Sobczuk. - Jesteśmy instytucją usługową i działamy na wniosek organizatorów kąpieliska. Jeśli właściciel baru wydzierżawi kąpielisko od gminy i zgłosi się do nas o zbadanie wody, to wtedy to zrobimy - wyjaśnia Jerzy Kowalczyk.