Wyliczyłem, że będę musiał zapłacić ponad 60 tys. zł kary. Samych zaliczek wyszło już 12 tys. zł. Z czego to oddam? – pyta Bogdan Skrobas, rolnik z Józefowa. Jest jednym z kilku tysięcy lubelskich producentów mleka, którzy stoją przed groźbą bankructwa. A wszystko przez to, że przekroczyli limity mleczne wyznaczone przez unię.
1 kwietnia zakończył się rok kwotowy i zaczęło wielkie obliczanie, kto i ile będzie musiał zapłacić. Agencja Rynku Rolnego szacuje, że Polska przekroczyła swój limit o 350 mln litrów mleka. Oznacza to, że będziemy musieli odprowadzić do unii co najmniej pół miliarda złotych.
A co na to Ministerstwo Rolnictwa? Od miesięcy informuje, że prowadzi negocjacje z Komisją Europejską w sprawie przyznania 400 mln litrów dodatkowego limitu. Ale o efektach rozmów nie słychać.
– W Sejmie wielokrotnie toczyły się debaty w tej sprawie, ale kończyły się na niczym. Wysyłaliśmy też zapytania do ministerstwa. Bez skutku – mówi Jan Łopata, lubelski poseł PSL.
Za kilka miesięcy spółdzielnie mleczarskie zaczną ściągać od rolników pieniądze za to, że wyprodukowali i sprzedali za dużo mleka. – Przyjdzie do nas faktura z Agencji Rynku Rolnego i trzeba będzie płacić. Z czego?! Rolnicy zrezygnują z dostaw, a my będziemy musieli wziąć kredyt, żeby zapłacić karę.
To prosta droga do upadłości – przewiduje Andrzej Sowa, prezes OSM w Janowie Lubelskim.
– Musimy być dobrej myśli. Może coś zostanie wynegocjowane – mówi lakonicznie Radosław Iwański, rzecznik ARR w Warszawie. A poseł Łopata kwituje krótko: Przedsiębiorczość została ukarana. To po prostu nie mieści się w głowie.