W Bogucinie na "starej" drodze krajowej nr 17 protest był nietypowy, bo rolnicy częstowali kierowców pieczonym mięsem z prosięcia. Solidaryzowali się z innymi rolnikami, którzy pojechali na protest do Warszawy.
- Nasz protest jest pokojowy. Nie chcemy stwarzać problemu kierowcom dlatego blokowaliśmy drogę raz, około 40 minut - mówi Gustaw Jędrejek, rolnik z Bogucina, hodowca trzody chlewnej, przewodniczący związku gminnego NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność”. - Podczas tego protestu chcemy się skoncentrować na jednym z naszych postulatów. Dotyczy on sprzedaży bezpośredniej. Bo, żeby sprzedawać to co produkujemy w gospodarstwach musimy założyć działalność gospodarczą i uruchomić zakład produkcyjny.
Rolnicy upiekli dwa prosiaki i częstowali mięsem kierowców. - Prosiliśmy ich o komentarz, czy im smakuje. Czy chcieliby kupować takie produkty - dodaje Jędrejek. - Nasza żywność jest zdrowa.
W czwartek protestowali nie tylko rolnicy w Bogucinie, ale też w innych rejonach województwa m.in. na drodze krajowej nr 19 w Wilkołazie koło Kraśnika. - Wyjechaliśmy z Wilkołaza Trzeciego i najpierw przejechaliśmy ciągnikami w kierunku Lublina, później zawróciliśmy w stronę Kraśnika, zatrzymując się w centrum Wilkołaza - relacjonuje Janusz Skrzypek, który brał udział we wczorajszym proteście. - W proteście uczestniczyło ok. 100 rolników nie tylko z gminy Wilkołaz, ale też m.in. z Dzierzkowic, Bychawy, Zakrzówka.
Protestujący chodzili przez przejście dla pieszych. - Co 10 minut przepuszczaliśmy samochody, na przejście wracaliśmy dopiero aż przejechały wszystkie, bo nie chodzi nam o to, aby kierowców denerwować - dodaje Skrzypek.
Protest w Wilkołazie będzie kontynuowany jeszcze w piątek i sobotę. - Chyba, że dojdzie do porozumienia w Warszawie to wtedy go odwołamy - zapowiada rolnik.
Protesty rolników były też m.in. w Hucie Turobińskiej i Sitańcu.
W czwartek rolnicy z całej Polski protestowali przed kancelarią premiera. Do czasu zamknięcia tego numeru nie zapadła jeszcze decyzja czy w stolicy stanie ich "zielone miasteczko”. Protestujący domagają się nie tylko wprowadzenia przepisów dających im możliwość sprzedaży bezpośredniej. Chcą też się rekompensat za szkody, które spowodowały dziki i dopłat do produkcji trzody i mleka.