Uczeń III klasy Szkoły Podstawowej w Michalowie na Zamojszczyźnie został oskarżony o puszczenie śmierdzącej bomby. Wynikła afera, bo smród rozszedł się na cały budynek. Wychowawca wezwał rodziców.
– Smród zepsutych jaj rozchodził się po korytarzu około pół godziny. Trzeba było wietrzyć szkołę – mówi dyrektor Jerzy Kuźma.
Jego zdaniem gazetę z komiksem o Donaldzie może kupić każde, nawet pięcioletnie dziecko. Tymczasem na odwrocie bomby śmierdziuchowej jest ostrzeżenie, by uważać, aby substancja nie dostała się do oczu i ust. – Pomysł nie jest wychowawczy, a zabawa może być niebezpieczna – uważa Kuźma.
– To skandal, żeby gazety sprzedawały takie rzeczy! Szkolą dzieci na terrorystów – zadzwoniła do nas zdenerwowana matka chłopca, która musiała zwolnić się z pracy, żeby stawić się w szkole.
– Bardzo nam przykro, że naraziło to naszych czytelników na nieprzyjemności – usłyszeliśmy od Tomasza Kołodziejczaka, redaktora naczelnego „Kaczora Donalda”.
Przy okazji okazało się, że w tej sprawie redakcja odebrała kilkanaście podobnych sygnałów z całej Polski. – Zabawka jest bezpieczna i dostępna także gdzie indziej. Przykro nam, że z tego powodu czytelnicy znaleźli się w niekomfortowej sytuacji. Więcej tego typu zabawek nie będziemy sprzedawać – zapewnia Kołodziejczak.
Wydawca zobowiązał się, że wycofa numer „Kaczora Donalda” ze śmierdzącą bombą ze sprzedaży. Informacja w tej sprawie już trafiła do dystrybutorów i kioskarzy.