W Wilkowie mieszkańcy nie wierzą, że świeżo usypany wał powstrzyma napór wody tak duży jak ostatnio. – Jak ma zalać, to niech to się stanie teraz. I tak już są szkody – mówią.
Kiedy pierwsza fala powodziowa zagroziła gminie Wilków, miejscowi pomagali strażakom wzmacniać wały workami z piaskiem. Udało się obronić wał w Zastowie Karczmiskim. Ale kilkaset metrów dalej w Zastowie Polanowkim woda z Wisły przerwała wał na długości 450 metrów.
Dzisiaj przy odbudowie brakującej części wału pracowali głównie strażacy i żołnierze. Usypywali wał z ziemi, obkładali go folią. Ale nawet pod ciężarem jednego człowieka konstrukcja się uginała. Miejscowi przychodzili sprawdzić, czy Wisła już przybrała. Potem wracali do zrujnowanych domów, z których dopiero co zeszła woda.
– Jak poziom rzeki będzie wysoki, to taki wał nie wytrzyma – ocenia Rafał Kuś, mieszkaniec Zastowa Karczmiskiego. – Ludzie mówią, że jak ma zalać, to niech to się stanie teraz. I tak wszystko będzie schło miesiącami.
Na nadchodzącą falę czeka z obawą Antoni Kopania. To w pobliżu jego domu pękł wał w Zastowie Polanowskim. Woda zalała pierwszą kondygnację. – Naraz poszły miliony litrów. Jakby to się stało w nocy, to byśmy nie uszli z życiem – mówi. – Zabierali nas łódką z balkonu. Woda zeszła po tygodniu. Przed domem leżą zniszczone meble, zebrane do worków przemoczone ubrania.
– Drugim newralgicznym punktem poza wałem w Zastowie Polanowskim jest Podgórz w gminie Wilków, skąd musimy ewakuować specjalną, bardzo wydajną pompę odbierającą wodę z zalanych terenów – mówi Ryszard Starko, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.
Dzisiaj kończyły się już prace przy uzupełnianiu wyrwy w wale w Popowie w gminie Annopol. Parchatki pod Puławami bronią umocnienia na walach powstałe w ostatnich tygodniach.
Według meteorologów, jutro ma przez cały dzień padać w Małopolsce, na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. To według prognoz, na szczęście koniec deszczów. Od soboty ma być słonecznie.