O dużym szczęściu w nieszczęściu może mówić trzyletni malec, który wczoraj przed południem wpadł do studni. Upadek z 15 metrów zakończył się dla niego złamaniem nogi.
Chłopczyk wpadł do studni. Jego matka pobiegła do sąsiadów po pomoc. Ci wezwali straż pożarną. Studnia na szczęście była bez wody. Na głębokości 15 metrów były tylko śmieci i trochę gałęzi. Kilka minut po godz. 12 na miejsce przybył zastęp straży pożarnej z Bychawy. Jednego ze strażaków opuszczono do studni na lince ratowniczej. Ratownicy szybko wyciągnęli chłopczyka.
Niemal w tym samym czasie lądował śmigłowiec ratowniczy. Trzylatek trafił do Dziecięcego Szpitala Klinicznego przy ul. Chodźki w Lublinie. – Chłopczyk ma złamaną nogę, ale czuje się dobrze – poinformował nas profesor Jerzy Osemlak, kierownik Kliniki Chirurgii i Traumatologii DSK.