To był obłęd - mówi Zofia Kurlak. - Zza lasu wyszła mała chmura. Spadło kilka kropel deszczu, a za moment biała ściana gradu i wiatr, że głowę urywa. Modliłam się tylko, żeby dachu nie zerwało i domu nie zawaliło.
Łzy same cisnęły się do oczu
Gdy ludzie wyszli na pola, łzy same cisnęły im się do oczu. - Jabłka potłuczone, buraki jakby ktoś nożem posiekał, kapusta podziurawiona, truskawki czerwone i zielone leżą w bruzdach, po czereśnie nie trzeba na drzewo wchodzić, wszystkie na ziemi - mówi Andrzej Kurlak.
- Tego dnia mieliśmy pierwszy raz oddać truskawki na skup - wspomina Danuta Tomczyk z gospodarstwa ekologicznego. - Zdążyliśmy zerwać tylko 20 łubianek. Szkoda zniszczonej plantacji i owoców. Na marne poszło nasze ręczne pielenie.
Miało być wesele
Skutki nawałnicy oprócz mieszkańców gminy Ludwin odczuli właściciele gospodarstw położonych też w Łysołajach (gm. Milejów), Podzamczu, Witaniowie, Kolonii Trębaczów, Zofiówce i Trębaczowie (gm. Łęczna) oraz Turce (gm. Wólka). - Od razu pojechałam w teren - mówi Teodozja Syta, inspektor ds. Rolnictwa i Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Łęcznej. - Tam gdzie dotarła chmura, zniszczenia są duże. Najbardziej ucierpiały rośliny miękkie: z pomidorów zostały dosłownie kikuty. To, co widziałam, to naprawdę obraz nędzy i rozpaczy. Wiele upraw nie da się uratować. Dla rolników to klęska. Na razie plantatorzy wypełniają oświadczenie o wielkości szkód. Dlatego pełnego rozmiaru klęski na terenie gminy jeszcze nie znamy.
Niestety, rolnicy nie mogą liczyć na odszkodowania. Większość z nich ubezpiecza budynki, ale nie uprawy. Liczą tylko na umorzenie podatku rolnego i pomoc rządu.