Prokuratura oskarżyła wczoraj Mariusza Deckerta, prawą rękę prezydenta Lublina Andrzeja Pruszkowskiego, o płatną protekcję. Szef kancelarii prezydenta obiecywał łapówkę w zamian za przekonanie radnego do głosowania za powstaniem hipermarketu.
Osobą, której Deckert miał proponować łapówkę, był działacz związany z Ligą Polskich Rodzin Arkadiusz Robaczewski, a radnym, którego miał przekonywać, Mieczysław Ryba (LPR).
Deckert to szef kancelarii prezydenta Pruszkowskiego i jego partyjny kolega z Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy w ubiegłym roku wybuchła afera z hipermarketem, prezydent wysłał go na bezpłatny urlop. Deckert wrócił z niego we wtorek. Urzędnik utrzymuje, że jest niewinny. I dlatego - jak twierdzi - zgodził się na powrót do pracy. - Jestem przekonany o swojej niewinności. Gdyby tak nie było, nie wracałbym do pracy przy prezydencie - powiedział dziennikarzom.
Deckert utrzymuje, że zeznania Arkadiusza Robaczewskiego to pomówienia i nie ma innych dowodów na potwierdzenie zarzutów. - Mam poważne wątpliwości co do tego, czy prokuratura jest obiektywna - mówił wczoraj.
Inaczej mówi prokurator Jeżyński: - Sprawa jest bardzo trudna dowodowo, ale zeznania prezesa fundacji są jednobrzmiące i konsekwentne. A tego o wyjaśnieniach pana Deckerta nie można powiedzieć - podkreśla.
Po informacji o skierowaniu aktu oskarżenia do sądu prezydent Andrzej Pruszkowski zwołał krótką konferencję prasową. Sprawiał wrażenie zaskoczonego i zdenerwowanego decyzją prokuratora. Bronił swojego współpracownika. - Człowiek nie pracował od pół roku, a ja byłem bez szefa kancelarii. Miałem tego dosyć. W Polsce są niezawisłe sądy, które właściwie rozpatrzą tę sprawę. Czekam na to ze spokojem - powiedział prezydent.
Spokojni są też na razie szefowie PiS, do którego należy Deckert. Urzędnik jest tymczasowo zawieszony w prawach członka i partia z dalszymi decyzjami w jego sprawie czeka do wyroku.
Mariuszowi Deckertowi grozi do ośmiu lat więzienia. Prokuratura zastosowała wobec niego poręczenie majątkowe w kwocie 2,5 tys. zł i dozór policji.
Trzy pytania... do Mariusza Deckerta
- Muszę najpierw zobaczyć akt oskarżenia.
• Czy do ogłoszenia wyroku wróci pan na bezpłatny urlop?
- Sytuacja jest dziwna, ale nerwowych ruchów nie podejmę.
• Czyli dalej będzie pan pracował w Ratuszu?
- Znam akta tej sprawy. Wynika z nich, że jestem niewinny, a całe oskarżenie opiera się na nieudokumentowanych zeznaniach jednego człowieka. Trzeba zapytać prokuraturę, dlaczego w ogóle powstał taki akt oskarżenia.