Nadrybie koło Bogdanki prawie wyschło. Poziom Piaseczna tylko w tym roku obniżył się o metr, a brzeg cofnął się o kilka. To efekt trwającej od dwóch lat suszy.
Po niedalekim Nadrybiu niebawem może zostać tylko wspomnienie. – Został już niecały hektar wody – mówi Aleksander Radko z Nadrybia-Wsi.
Czy ma na to wpływ działalność pobliskiej kopalni? – Gdy jest mokry rok a wody ubywa, to jest pewne, że do tego ręki przyłożył człowiek – mówi dr Marek Turczyński z Zakładu Hydrografii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Ale gdy jest sucho, jak teraz, nie mamy możliwości sprawdzenia, jaki jest udział natury, a jaki kopalni.
– Kopalnia nie ma żadnego wpływu na wysychanie jezior – twierdzi jednak dr Justyna Warowna z Zakładu Geologii UMCS. – Na tym terenie są bowiem bardzo trudno przepuszczające wodę iły. Dlatego w miejscach, gdzie ziemia osiadła, nad chodnikami tworzą się jeziorka.
W nich woda stoi jak gdyby nigdy nic. – Kilkanaście lat temu ciągnikiem kosiłem tam łąkę, a teraz w tym miejscu łapie się spore ryby – dodaje Aleksander Radko.
Schną nie tylko jeziora, ale także torfowiska i rzeki. Górny bieg podwłodawskiej Tarasinki, gdyby nie krzewy nad brzegiem, przypominałby saharyjski ued, zupełnie suchą dolinę.
– Nic na to nie poradzimy – rozkłada ręce dr Turczyński. – Od dwóch lat trwa tzw. susza hydrologiczna i wody brakuje nawet pod ziemią, w warstwach wodonośnych. Sytuacja poprawi się, gdy będzie śnieżna, ale mało mroźna zima, a potem na wiosnę będzie dużo deszczów.
Ubiegły rok był bardzo suchy. Ten, choć chłodny, także do mokrych nie należał. I jeśli nie spadnie więcej deszczu lub śniegu, to jeziora nadal będą „chudnąć”. Wody brakuje przede wszystkim na Polesiu Lubelskim. Na Wyżynie Lubelskiej suszy się nie odczuwa. Źródła Bystrzycy wciąż biją w Sulowie i – jak zapewnia prof. Zdzisław Michalczyk, kierownik Zakładu Hydrografii UMCS – nic nie wskazuje, by miały wysychać. – To jedne z najwydajniejszych źródeł na Lubelszczyźnie – dodaje.