Eternit, części samochodów, a nawet dokumenty z gminnej szkoły - takie rzeczy znalazły się na dzikim wysypisku śmieci w Mętowie.
- Kilka tygodni temu wybraliśmy się z żoną na długi spacer. Na jednej z działek przy lesie zobaczyliśmy stosy starych opon, gruz, żelastwo - opowiada mieszkaniec Mętowa. - Nie jestem jakimś zwariowanym ekologiem, ale zdenerwowałem się wtedy porządnie - dodaje.
Na wysypisku były też inne rzeczy - zużyte akumulatory, eternit, samochodowa szyba z numerem rejestracyjnym pojazdu, dzienniki ustaw z gminnej szkoły. Jak się tam znalazły?
Wójt gminy Głusk, Jacek Anasiewicz twierdzi, że "pewnie przez przypadek”, nie wyklucza też "celowej prowokacji”. - Takie rzeczy nie powinny trafić na śmietnik. To oczywiste. Będziemy wyjaśniać sprawę - zapewnia.
Dlaczego zabrudzoną działką nikt w gminie się nie zainteresował. - Nie mieliśmy żadnych sygnałów od mieszkańców Mętowa na temat tego wysypiska. Zamiast od razu alarmować media, powinni o całej sprawie poinformować urząd - mówi Ryszard Próchnicki, sekretarz gminy.
O dzikim składowisku śmieci został powiadomiony Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. W miniony wtorek do urzędu gminy w Głusku wpłynęło pismo, nakazujące wójtowi zająć się sprawą. - Za śmieci pozostawione na działce odpowiada właściciel gruntu i to on musi je uprzątnąć. Kto nim jest? - Ustalamy właściciela - mówi Anasiewicz. I dodaje, że śmieci wkrótce znikną, a znaleziony wśród nich numer rejestracyjny trafi w ręce funkcjonariuszy policji.