Pracuję 25 lat i nie pamiętam, aby kiedykolwiek doszło
do takiego wypadku – Henryk Lipczuk z Inspekcji Pracy jest wstrząśnięty tym, co się stało. Tylko on rozmawiał z dziennikarzami.
Nikogo nie wpuszczono za bramę garbarni w Orchówku, gdzie w sobotę przed południem zginęło trzech ludzi.
Włodawianie: Krzysztof H., lat 30, Grzegorz S., lat 48 oraz mieszkaniec Lublina, 48-letni Andrzej T. byli pracownikami specjalistycznej firmy z Łęcznej, która zajmuje się eksploatacją oczyszczalni ścieków na terenie Zakładów Produkcji Skórzanej „Polesie” S.A. we Włodawie. W sobotę mieli udrożnić zatkany szlamem otwór odpływowy w głębokiej na 6 metrów studni.
Kiedy pierwszy z mężczyzn, który zszedł na dół, długo nie wychodził, brygadzista posłał drugiego, by sprawdził co się dzieje. A gdy i ten nie wracał, do studni ruszył trzeci. Zginęli wszyscy.
– Prawdopodobnie mężczyźni zatruli się śmiertelnie siarkowodorem – mówi nadinspektor Henryk Lipczuk z Okręgowej Inspekcji Pracy w Lublinie. – Na terenie zakładu nie było odpowiedniego sprzętu ochronnego. Naruszone zostały podstawowe przepisy bezpieczeństwa i higieny pracy. W warunkach zagrożenia zatrucia gazem pracownicy powinni mieć do dyspozycji maski przeciwgazowe, pochłaniacze, aparaty tlenowe. A tu nawet liny służące do asekuracji leżały obok studni. Do tej tragedii nie musiało dojść.
Obecny na miejscu prokurator zlecił wykonanie sekcji zwłok. Pobrane zostały również próbki zalegającego na dnie studni szlamu.
Inspektor Lipczuk nie chciał ujawnić nazwy firmy, która dopuściła się tego rodzaju zaniedbań. W tym tygodniu rozpoczną się kontrole podobnych firm.