40-letni mężczyzna był nałogowym alkoholikiem. Pił już tzw. wynalazki. Do szpitala w Lubartowie trafił pod koniec ubiegłego tygodnia w stanie skrajnego upojenia alkoholowego. Przywiozło go tam pogotowie, które wezwali sąsiedzi mężczyzny. W lubartowskim szpitalu stwierdzono, że ma w organizmie
15 promili alkoholu metylowego. Lekarze zdecydowali o przetransportowaniu go na Oddział Toksykologii Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie. Mężczyzna po przywiezieniu był jeszcze przytomny. Odpowiadał na pytania lekarzy. Nie udało się go jednak uratować. Zmarł po kilku godzinach. Podejrzewano, że mógł spożyć większą ilość glikolu, niezamarzającego płynu używanego m.in. do spryskiwania szyb w samochodach.
Ustaleniem przyczyn śmierci mężczyzny zajęła się Prokuratura Rejonowa w Lublinie, która wszczęła w tej sprawie postępowanie wyjaśniające. Sprawdza, co i w jakich okolicznościach pił mieszkaniec Charlęża.- Zleciliśmy przeprowadzenie sekcji zwłok zmarłego, która miała m.in. sprawdzić, czy wynik badania szpitalnego na zawartość alkoholu jest prawidłowy - mówi prokurator Andrzej Lepieszko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Pełnych wyników sekcji jeszcze nie mamy.
Ile trzeba pić, żeby w organizmie stwierdzono takie wysokie stężenie alkoholu metylowego?
- Nie da się precyzyjnie odpowiedzieć na to pytanie - mówi Jan Czarnacki, lekarz dyżurny Oddziału Toksykologii Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie. - Powiem tylko, że dużo i długo.
Mniejsza ilość alkoholu metylowego robi w organizmie więcej szkód niż kilka razy więcej alkoholu spożywczego. Metylowy szybciej wchodzi w reakcję w komórkach, organizm zaczyna się dusić.