Żarty się skończyły. Tylko od soboty do niedzieli rano lubelska policja odebrała pijanym kierowcom siedem pojazdów. Od dziś surowiej będą ich traktować prokuratorzy: jeśli samochód jest mało warty albo pożyczony, mogą zabrać kino domowe, telewizor bądź inny cenny przedmiot
Teraz to się zmieni. W Lublinie wyznaczono nawet specjalnego koordynatora akcji, który ma wyjaśniać wątpliwości prokuratorom z mniejszych jednostek, czy mogą auto zabrać, czy też nie. To Grzegorz Janicki, były szef lubelskiej Prokuratury Apelacyjnej. A wątpliwości jest sporo. Bo np. co zrobić, jeśli samochód to bezwartościowy gruchot?
- Jeśli koszty zabezpieczenia przewyższą wartość samochodu, to należy się zastanowić, czy nie zabezpieczyć innych cennych przedmiotów, które należą do kierowcy, np. kina domowego - wyjaśnia wątpliwości Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
O tym, jak dotkliwe dla kieszeni może być prowadzenie po pijanemu, przekonało się od soboty siedmiu kierowców, m.in. właściciel BMW przyłapany na ul. Puławskiej w Lublinie (1,5 promila), łady - złapany w Tuszołowie (1,01 promila), ciągnika, który wpadł pod Białą Podlaską (1,3 promila). Pojazdy trafiły na wynajmowane przez policję parkingi. W ciągu kilku dni o ich losie ostatecznie przesądzi prokurator.
Kierowców, którzy siadali za kierownicę mając ponad promil, było więcej. Kilku z nich, jak m.in. Sławomir W. przyłapany w Prawiednikach pod Lublinem (wynik ponad dwa promile), jechało pożyczonymi samochodami. - W takich przypadkach nie zajmujemy samochodów - mówi Renata Laszczka-Rusek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.
Nie znaczy to jednak, że tacy ludzie mogą spać spokojnie. Bo w takich sytuacjach - zgodnie z piątkowym zaleceniem - prokuratorzy mają powoływać się na kodeks postępowania cywilnego i zabierać nawet pożyczone auta. Albo np. telewizor, kino domowe lub inną cenną rzecz. •