Dla SLD największym niebezpieczeństwem jest Samoobrona. Jeśli nie zaczniemy działać, zostaniemy wyparci z lewej strony sceny politycznej. Ja się na to nie piszę - grzmiał wczoraj Grzegorz Kurczuk minister sprawiedliwości i szef lubelskiego sojuszu. Zapowiedział, że za tydzień opuści fotel przewodniczącego.
- Moja rezygnacja już od kilku miesięcy leży w szufladzie. Żałuję, że nie odszedłem przed wyborami. Zrobię to za tydzień, na konwencji wojewódzkiej - oświadczył G. Kurczuk, przez wielu z powodu olbrzymich wpływów nazywany baronem lubelskiej lewicy.
Kto zastąpi Grzegorza Kurczuka na stanowisku szefa regionalnego sojuszu? Wśród kandydatów wymieniani są m.in.: Mirosław Złomaniec, Marek Tęcza i Krzysztof Szydłowski.
Na wczorajszym posiedzeniu Rady Wojewódzkiej lubelskiego SLD padło wiele mocnych słów. - Brak koleżeńskiego podejścia, walka o miejsca na listach, start naszych kandydatów z konkurencyjnych list. Wreszcie kończenie kampanii z chwilą dostania się na listę, a także radykalizacja sceny politycznej. To wszystko miało wpływ na nasz wynik - uważa Mirosław Złomaniec, szef wojewódzkiego sztabu wyborczego lokalnego SLD-UP, a jednocześnie wicemarszałek województwa lubelskiego.
A jaki to wynik? - Nie najgorszy, ale i nie najlepszy - mówi Dariusz Sadowski, sekretarz Rady Wojewódzkiej SLD, obecnie też radny lubelskiego sejmiku. - Porównując z ostatnimi wyborami parlamentarnymi poparcie dla lewicy w naszym regionie spadło z 34,5 procent do 20,5 (w całym kraju jest jeszcze gorzej, bo aż o 17 proc). To oznacza, że ok. 100 tysięcy mieszkańców Lubelszczyzny w tym roku nie zagłosowało na kandydatów SLD. Dlaczego tak się stało? - Zmiana sceny politycznej. Do tej pory nikt się nie spodziewał, że Samoobrona i LPR mają tak duże elektoraty. Słaby wynik to także rezultat sprawowania władzy w całym kraju - uważa Sadowski. I zaraz dodaje: - Wyborcy dali nam żółtą kartkę. Dotychczas z takich sytuacji umieliśmy wyciągać wnioski - kończy.
Minister Kurczuk poddał szczegółowej analizie kampanię i wyniki wyborów.
O sejmiku: - Jeśli chodzi o naszą koalicję z Samoobroną, to innej drogi nie było. Z PSL nie można współpracować, bo nie dotrzymuje słowa. Wszyscy boją się jak ognia swego szefa Zdzisława Podkańskiego. Dopóki to się nie zmieni, nie uda się nam dogadać.
O wyborach prezydenckich: - Nie byliśmy i nie jesteśmy mocni w Lublinie. Dlatego nasz kandydat, czyli Wiesław Brodowski, ugrał to co było możliwe. Być może w przyszłości, by wygrać w tym mieście trzeba będzie pójść drogą krakowską, czyli wejść w porozumienie ponad podziałami. Tylko, czy nasz beton partyjny jest w stanie to zaakceptować.
O Samoobronie: - To dla SLD największe niebezpieczeństwo. Jeśli nie zaczniemy działać, to wyprze nas z lewej strony albo skończymy jak Unia Wolności.
Ogólnie o wyborach: - W wielu gminach wystawiliśmy słabszych kandydatów od naszej konkurencji. Popełniliśmy kilka grzechów głównych. Jeden z nich: nasz poseł w Łukowie patronował konkurencyjnemu ugrupowaniu.