Przedsiębiorca i były radny z Chełma próbował wrobić w korupcję wicemarszałka województwa Krzysztofa Grabczuka. Nie udało się. Sprawą Lucjana J. zajmie się sąd.
Szczegóły śledztwa, które omal nie doprowadziło do trzęsienia ziemi w lubelskiej PO, ujawniła w piątek Gazeta Wyborcza. Sprawa nabrała tempa w maju ub. roku. Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało Lucjana J. To były radny miejski Chełma, później biznesmen. Znał Krzysztofa Grabczuka. Lucjan J. usłyszał zarzuty płatnej protekcji i powoływania się na wpływy w policji. Trafił do aresztu.
Po sześciu tygodniach za kratkami opowiedział śledczym o spotkaniu z wiosny 2009 r. Miał w nim brać udział ówczesny marszałek Grabczuk.
Podczas spotkania samorządowcy i politycy zachęcali przedsiębiorców do sięgania po unijne dotacje. Z relacji Lucjana J. wynikało, że marszałek zarekomendował mu biuro, które skutecznie pozyskuje pieniądze z Unii. Selekcja wniosków w Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości miała nie być problemem. A Grabczuk miał zapewnić, że "ma tam osobę, która pomoże”.
Co w zamian? Marszałek miał domagać się "zwyczajowych 20 procent” z przyznanej dotacji. Lucjan J. miał mu potem przekazać 65 tys. zł łapówki. Prokuratora dopatrzyła się jednak dziur w opowieści. Kilka miesięcy później J. przyznał się, że nie dał Grabczukowi żadnych pieniędzy. Ale podtrzymał wersję, wedle której marszałek miał żądać łapówki.
Prokurator umorzył śledztwo w tej sprawie. Lucjana J. określono, jako manipulanta, który rzucając fałszywe oskarżenia próbował znaleźć sposób na opuszczenie aresztu. Podczas piątkowej konferencji Grabczuk cieszył się, że to prokurator udowodnił, że oskarżenia są wyssane z palca.
– To był nie tylko atak na mnie. Co by się działo, gdyby prasa dowiedziała się o sprawie podczas postępowania? Jestem wicemarszałkiem i wiceprzewodniczącym zarządu regionalnej PO, mam rodzinę – wyliczał Grabczuk. Mówił, że musiałby odejść ze stanowisk do czasu wyjaśnienia sprawy.
Wicemarszałek apelował w piątek o zmianę przepisów, tak żeby za bezpodstawne oskarżenia groziła bezwzględna kara.
– W Polsce mamy jeden z najniższych wskaźników zaufania społecznego. Politycy uciekają od przedsiębiorców. Boją się, że będą oskarżeni. Trzeba to zmienić, jeśli chcemy osiągnąć sukces i rozwijać kraj – mówił Grabczuk.