Zaledwie kilkunastu przedstawicieli rad dzielnic przyszło na spotkanie z firmą, która planuje w Lublinie zbudować spalarnię odpadów komunalnych. Ci, którzy przyszli, mieli zastrzeżenia do planów spółki Centrum Nowoczesnych Technologii.
Spółka CNT stara się przekonywać mieszkańców Lublina do tego, że elektrociepłownia opalana odpadami, którą planuje w rejonie ul. Mełgiewskiej, Grygowej i Tyszowieckiej, nie będzie uciążliwa dla miasta. Firma kontrolowana przez miliardera Zbigniewa Jakubasa organizowała już dyżury swoich ekspertów w namiotach ustawionych w kilku punktach miasta, a w zeszłym tygodniu zorganizowała również spotkanie dla członków rad dzielnic. Przyszło na nie tylko kilkanaście osób.
– Ta instalacja nie jest potrzebna Lublinowi do szczęścia – twierdziła Krystyna Brodowska, przewodnicząca Rady Dzielnicy Felin, której zdaniem spalarnia powinna powstać poza miastem. – Inwestor może kupić za grosze nieużytki, otoczyć lasami i tam budować taką instalację, a nie truć ludzi.
– Lokalizacja przy ul. Tyszowieckiej nie została wybrana przypadkowo. Tam są gotowe przyłącza – tłumaczył ekspert spółki CNT.
Firma zapewnia również, że proces spalania odpadów jest obwarowany surowymi przepisami, pomiary emisji zanieczyszczeń będą prowadzone na bieżąco i będą obejmować 13 parametrów, czyli więcej niż w przypadku instalacji opalanych węglem lub biomasą.
– Czy macie państwo wyliczenia, które by nam w sposób jasny pokazywały, o ile by mniej płacił przysłowiowy Kowalski dzięki tej inwestycji? – dopytywał Michał Makowski, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Stare Miasto.
Firma wyjaśniła, że cena ciepła zależy od wielu czynników i jest ostatecznie zatwierdzana przez Urząd Regulacji Energetyki. – Nie ma obaw, że ta cena będzie wyższa niż obecna. Na pewno będzie niższa niż przed problemami z paliwem – mówił przedstawiciel CNT.
– Proszę mnie przekonać, że bezpieczeństwo energetyczne, szczególnie w zakresie dostawy energii cieplnej jest w Lublinie zagrożone – mówił Józef Nowomiński, przewodniczący Rady Dzielnicy Tatary.
W odpowiedzi usłyszał, że węgla i biomasy zaczyna brakować na rynku, cena biomasy przekroczyła cenę węgla, a nie da się wykluczyć problemów z dostępnością tych paliw.
– Jaką korzyść będą mieli mieszkańcy dzielnicy Hajdów-Zadębie? – pytał Jacek Skiba, przewodniczący zarządu tej dzielnicy. Zwracał uwagę na to, że Hajdów-Zadębie, gdzie miałaby powstać spalarnia, nie ma podłączenia do miejskiej sieci ciepłowniczej.
Spółka tłumaczyła za to, że ze względu na bliskość istniejącej sieci możliwe jest jej doprowadzenie do domów w tej dzielnicy. Jednak zdaniem Skiby nie należy się tego spodziewać ze względu na małe zagęszczenie zabudowy.
Inwestor zapowiada kolejne spotkania z mieszkańcami, organizuje również bezpłatne wyjazdy do podobnej spalarni działającej w Krakowie. Wyjazdy zaplanowano na 14 i 21 października, chętni mogą się zapisywać przez stronę internetową lublinodzyskujeenergie.pl.
Jakie są plany
W instalacji spalanych miałoby być miesięcznie od 8 do 12 tys. ton paliwa z odpadów. Rocznie lubelski zakład miałby wytwarzać 45 MW energii cieplnej i 16 MW energii elektrycznej. Według spółki CNT spodziewana moc cieplna byłaby wystarczająca do zapewnienia ciepłej wody całemu miastu w okresie letnim. Obok miałaby powstać stacja ładowania pojazdów elektrycznych i autobusów oraz stacja tankowania wodorem. Firma stara się obecnie o decyzję środowiskową dla swojej inwestycji.