Blisko trzy tysiące złotych domaga się policja od pseudokibiców, którzy zniszczyli radiowóz. O swoje walczy jednak bardzo nieporadnie.
Wczoraj na rozprawę do Sądu Rejonowego w Lublinie przyszło kilkunastu ogolonych na łyso pseudokibiców. Jeden z nich założył garnitur. Na sali sądowej spędzili tylko kilka minut. Proces znowu nie ruszył.
Niektórzy z oskarżonych chcą się dobrowolnie poddać karze, ale sąd nie może rozpatrywać ich wniosków bez poznania stanowiska policji. A ta z niewiadomych powodów ociąga się z uzupełnieniem dokumentacji. Chociaż w starciu z pseudokibicami Komenda Miejska Policji w Lublinie poniosła straty materialne i zapowiedziała, że wobec oskarżonych wystąpi z roszczeniami finansowymi.
- Wpłynęło pismo zatytułowane "pozew”, które nie spełnia podstawowych wymogów - stwierdza sędzia Agnieszka Smoluchowska. - Czekamy na ich uzupełnienie.
- To koszty naprawy radiowozu, który został przewrócony - precyzuje Tomasz Jachowicz z biura prasowego KMP w Lublinie. - Nie napisaliśmy, od których oskarżonych domagamy się tej kwoty, bo na razie nie wiadomo, kto konkretnie zaatakował nasz radiowóz. Być może zostanie to ustalone podczas procesu.
Od zamieszek na lubelskim stadionie przy Al. Zygmuntowskich upłynęło już półtora roku. Na każdym etapie sprawy pojawiały się przeszkody, które odciągały w czasie ukaranie pseudokibiców. Początkowo ślimaczyło się śledztwo. Pisaliśmy o tym latem ub. roku. Potem była kolejna zwłoka z wyznaczeniem terminu pierwszej rozprawy.