85 zł opłaty rekrutacyjnej, 50 zł za podpis notariusza, 25 zł za komplet zdjęć. Co najmniej tyle musi wydać maturzysta wybierający się na jeden kierunek studiów. A większość maturzystów z naszego regionu wybiera trzy albo cztery. I łapie się za głowę, licząc koszty.
Ida Woch zdawała wczoraj maturę z języka rosyjskiego w I Liceum Ogólnokształcącym w Lublinie. – Teraz pora pomyśleć o studiach – mówi. – Najbardziej chciałabym się dostać na anglistykę na UMCS. Ale składam dokumenty na cztery kierunki. Na wszelki wypadek.
Marcina Tambora, także z I LO w Lublinie, interesuje przede wszystkim informatyka na UMCS. – Ale mój wynik z rozszerzonej matury może nie wystarczyć, żeby się tam dostać. Dlatego startuję też na politechnikę i Akademię Rolniczą. Tam powinienem być przyjęty bez problemów.
Za komfort bezpieczeństwa trzeba płacić. I to słono. Marcin musi wydać po 85 zł na każdej uczelni za tzw. opłatę rekrutacyjną. Do tego wszędzie jest wymagany komplet czterech zdjęć, po 25 zł. Na każdy kierunek trzeba też złożyć oryginał świadectwa albo jego kserokopię potwierdzoną przez notariusza. To kolejne 50–60 zł za każdą pieczątkę.
Trochę mniej wyda Ida. Ale tylko dlatego, że startuje na uczelnie, które prowadzą elektroniczną rekrutację kandydatów. W Lublinie tak jest tylko na KUL i UMCS. – Od piątku przyjmujemy internetowe zapisy – wyjaśnia dr Wiesław Grzegorczyk, odpowiedzialny za rekrutację na UMCS. – Dopiero po przyjęciu wszystkich zgłoszeń ogłosimy, kto zostanie przyjęty. I tylko przyszłych studentów będą czekały opłaty.
Na pozostałych lubelskich uczelniach rekrutacja prowadzona jest tradycyjnie. – Każdy kandydat musi do nas przyjść, zapłacić opłatę rekrutacyjną i złożyć niezbędne dokumenty – mówi Iwona Czajkowska-Deneka, rzecznik Politechniki Lubelskiej. – I to na każdy kierunek z osobna.