– Krzysztof czuł się przy mnie bezpiecznie. Sam zaproponował mieszkanie w zamian za opiekę – przekonywała w sądzie Anna Ś. Pielęgniarka z Lublina odpowiada za wyłudzenie mieszkania od chorego psychicznie pacjenta.
Proces Anny Ś. toczy się przed Sądem Rejonowym Lublin – Zachód. We wtorek kobieta po raz pierwszy pojawiła się na sali rozpraw. Z wyjaśnień pielęgniarki wynika, że jej podopieczny Krzysztof W. nalegał, by przyjęła jego mieszkanie w zamian za opiekę.
– Krzysztof prosił, żeby się nim zajmowała do końca życia w zamian za mieszkanie. Usłyszał w telewizji, że ludzie tak robią – wyjaśniała przed sądem Anna Ś. – Powiedziałam, że muszę się zastanowić, czy podołam temu obowiązkowi i najlepiej będzie, jeśli oboje pójdziemy do prawnika.
Krzysztof W. mieszkał w lubelskiej dzielnicy LSM. Był chory psychicznie i fizycznie. Wymagał codziennej pomocy. Opiekowała się nim m.in. 51-letnia Anna Ś. Początkowo w ramach świadczeń przyznawanych przez lubelski MOPR. Według śledczych, kobieta postanowiła wykorzystać zaufanie swojego podopiecznego. Namówiła go, by przepisał na nią swoje mieszkanie.
Sprawa wyszła na jaw, kiedy Krzysztof W. leżał na oddziale onkologicznym. Odwiedziła go tam terapeutka. Mężczyzna dał jej do przeczytania akt notarialny.
– Mówił, że Ania powiedziała, że jest jej to potrzebne do opieki – zeznała później w sądzie terapeutka. – Pytałam go, czy wie, co zrobił. Zdenerwował się.
Sama Anna Ś. przekonywała we wtorek w sądzie, że Krzysztof W. doskonale wiedział, co podpisuje.
– Notariusz wyjaśniał mu, że po podpisaniu aktu mieszkanie przejdzie na moją własność – tłumaczyła Anna Ś. – Ja mam mu za to zajmować się nim do końca życia. Krzysztof był zadowolony z opieki.
Anna Ś. zapewniała, że lekarz opiekujący się mężczyzną nie widział przeciwwskazań do podpisania umowy. Także notariusz miał być wcześniej informowany, że Krzysztof leczy się psychiatrycznie (w procesie mężczyzna temu zaprzeczał – red.). Anna Ś. odpowiada nie tylko za wyłudzenie mieszkania, ale także za przywłaszczenie dowodu osobistego i dokumentacji medycznej Krzysztofa W. Nie wiadomo, jakie miała zamiary.
– Krzysztof dał mi dokumenty, kiedy trafił do szpitala. Nie chciał, żeby zaginęły – tłumaczyła w sądzie Anna Ś.
Sprawa początkowo trafiła do mediacji. Zanim jednak doszło do porozumienia, Krzysztof W. zmarł. W tej sytuacji pielęgniarka nie mogła już uniknąć procesu. Grozi jej do 8 lat więzienia.