Coraz mniejsze są szanse na to, że stalowy szkielet na Czubach przestanie straszyć. Miasto chce zabrać ziemię firmie, która wbrew obietnicom nie zbudowała tu hali sportowej. Ale wszystko wskazuje na to, że sądowy spór jeszcze potrwa. I nawet jeśli miasto przejmie ziemię, nie postawi tam hali.
W 1998 r. teren od miasta wzięła w użytkowanie wieczyste spółka Idea Italia. Inwestor rozbudził nadzieje mieszkańców. Firma obiecała, że w ciągu dwóch lat od podpisania umowy zacznie budowę i że skończy ją w trzy lata. Ale nie wywiązała się z tej obietnicy.
Miejscy urzędnicy po latach czekania stracili cierpliwość i postanowili odebrać ziemię Włochom wypowiadając im umowę użytkowania wieczystego. Sęk w tym, że miasto może przejąć grunt dopiero wtedy, gdy taki wyrok wyda sąd. Sprawa o odzyskanie ziemi już się toczy. Tyle, że wszystko wskazuje na to, że na wyrok jeszcze poczekamy. I to długo.
– Włosi na proces przyprowadzają świadków, którzy twierdzą, że spółka z obiektywnych przyczyn nie mogła do tej pory zrealizować tej inwestycji – informuje Mirosław Bielawski, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarowania Mieniem w lubelskim Urzędzie Miasta.
Spółka już wcześniej twierdziła, że nie mogła zbudować hali w terminie. Takie wyjaśnienia składała już kilka lat temu. Włosi wyjaśniali, że nie mogą odpowiadać za opóźnienia, bo warunki zagospodarowania i zabudowy terenu dostali dopiero na początku 2003 r., że na rynku europejskim spadła opłacalność usług i że brak było zabezpieczeń dla inwestycji realizowanych z udziałem kapitału zagranicznego.
Ratusz nie zgadza się z argumentami spółki i zgłasza na proces swoich świadków. – Jesteśmy zdania, że był określony czas na zrealizowanie tej inwestycji i że można było ją przeprowadzić – mówi Andrzej Wojewódzki, dyrektor wydziału.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Idea Italia nawet, gdyby przegrała pierwszy proces, będzie odwoływać się od wyroku. A to oznacza dalsze czekanie.
Na wyrok czekają też dawni właściciele ziemi, którym w czasach PRL wywłaszczono z nieruchomości tłumacząc, że są one potrzebne pod budowę osiedla mieszkaniowego. Osiedle na tej ziemi nie powstało, więc właścicielom należy się zwrot ziemi. Tu nie trzeba już wyroków sądowych, a jedynie wydawana "z automatu” decyzja starosty. Postępowanie w sprawie zwrotu ziemi zostało zawieszone do czasu, gdy sąd rozwiąże spór między miastem a spółką.
Jeśli dawni właściciele przejmą ziemię, nie będą mogli dowolnie jej zabudowywać, bo plan zagospodarowania mówi jasno, że mają tam być obiekty sportowe.