Kilka tysięcy niepełnosprawnych z naszego regionu jest bez środków do życia. Czekają w kilkumiesięcznych kolejkach na orzeczenia
o niepełnosprawności potrzebne do uzyskania zasiłków lub innej pomocy ze strony państwa
Kiedy kobieta dowiedziała się, że na orzeczenie – a tym samym na pieniądze – będzie musiała poczekać cztery miesiące, rozpłakała się. W podobnej sytuacji jest ponad 200 mieszkańców Lublina, którzy w ostatnich dniach złożyli wnioski. Szacuje się, że do końca roku przybędzie takich jeszcze kilkaset. Ponieważ w województwie lubelskim jest 19 zespołów orzekających – i we wszystkich są kolejki – problem dotyczyć może ok. 4–5 tys. ludzi. Tymczasem zgodnie z przepisami na załatwienie sprawy powinni czekać maksymalnie dwa miesiące. Skąd opóźnienia? Środki na działalność zespołów pochodzą w większości z budżetu państwa. – Nie ma pieniędzy – mówi Beata Mazur, przewodnicząca Miejskiego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności w Lublinie. – Dotacje z budżetu państwa nie wystarczają. Ogrom biedy ludzkiej jest zastraszający. Napływa coraz więcej wniosków. Nie mamy pieniędzy, by powołać dodatkowe składy orzekające, które rozładowałyby kolejki.
B. Mazur mówi, że pieniądze jakie dostali w tym roku nie pokrywają rzeczywistych wydatków. Prośbę o dodatkowe 63 tys. zł, z którą zwrócono się do wojewody, odrzucono. – Nie mamy pieniędzy nie tylko dla zespołu z Lublina, ale także dla innych z takim samym problemem – mówi Barbara Walencik, kierownik Oddziału Planowania w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie. – W maju wojewoda dał wszystkim zespołom do podziału dodatkowe 99 tys. zł. I więcej nie ma.
Wiele wniosków, mało etatów
– i cały czas napływają – podczas gdy w porównywalnym okresie ubiegłego roku było ich 1,8 tys. W lubelskim zespole zatrudnionych jest 10 osób na etatach, a 16 lekarzy specjalistów na umowie zleceniu. Lekarz dostaje 15–16 zł od wydanego orzeczenia. Zespoły ds. orzekania o niepełnosprawności nie decydują o rentach,
bo tym zajmuje się ZUS i KRUS.