Wicepremier Ludwik Dorn nie miał wiele do powiedzenia w procesie byłych esbeków oskarżonych o pobicie Janusza Rożka, który w czasach PRL organizował na Lubelszczyźnie niezależny ruch chłopski. Przypomniał sobie tylko, że przyjeżdżał pod Lublin na antykomunistyczne spotkania. Raz nawet wyskoczył w biegu z pociągu, żeby uniknąć blokady esbeków i dotrzeć na wiec.
Wczoraj zeznania Dorna zostały odczytane na rozprawie w Sądzie Rejonowym w Lublinie. Wicepremier został przesłuchany pod koniec czerwca. Wcześniej Dorn przekładał termin spotkania się z lubelskim sądem m.in. z powodu wyjazdu na mecz piłkarskich mistrzostw świata Polska–Niemcy.
Wicepremier powiedział na przesłuchaniu, że pod koniec lat 70. słyszał o pobiciu Rożka. Pamiętał, że opozycjonista organizował na Lubelszczyźnie niezależny ruch chłopski. – To co stworzył, to był fenomen – stwierdził Dorn. – Władze bały się jego ruchu.
Na wczorajsza rozprawę przyjechał poseł Marian Piłka (PiS), który w latach 70. również przyjeżdżał na spotkania do Rożka. – Jego działalność spowodowała bardzo ostrą reakcję Służby Bezpieczeństwa, która chciała zablokować tworzenie się opozycji poza ruchem uniwersyteckim – mówił.
Janusz Rożek został pobity w 1978 roku na posterunku Milicji Obywatelskiej w Milejowie. Lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej oskarża o jego pobicie byłego komendanta posterunku, który potem trafił do SB oraz byłego kapitana SB. Następna rozprawa we wrześniu. Zostanie przesłuchany ostatni świadek, były funkcjonariusz bezpieki, który napisał pracę dyplomową na temat zwalczania niezależnego ruchu chłopskiego.