- Polacy nie dziwią się już niczemu. Dobrze wiedzą, czego się po Lublinie mogą spodziewać. Z kolei turyści z Zachodu są zachwyceni wschodnim klimatem naszego miasta. Dla nich to prawdziwa egzotyka.
- Co im się podoba najbardziej?
- Największy zachwyt wzbudzają takie rzeczy jak np. drewniana cerkiew. Bo tego u nich nie ma. Kiedy pokazujemy im zamek, czy muzea, wzruszają ramionami i mówią: "Widzieliśmy większy we Włoszech”. Ale stara kapliczka z drewna - to jest coś!
- Wygrywają jednogłośnie pierogi. Niestety, w Lublinie jest dużo chińskich, włoskich restauracji, a brakuje tych z typowo lubelską kuchnią.
- Na coś narzekają?
- Nasze słabe punkty to brak toalet i porządnego oznakowania miasta pod kątem turystycznym. Poza tym, w Lublinie wieczorem nie za bardzo jest co robić! Jedyna rozrywka to knajpki, bo muzea i wystawy są otwarte zbyt krótko. Tak samo jest z komunikacją miejską. Próbowaliśmy stworzyć "bilet turystyczny”, ale nic z tego nie wyszło.
- A więc miasto nie dba o turystów?
- Może i dba, ale nie tak, jak powinno. Brakuje konkretnego planu rozwoju turystyki. Przyjeżdża do nas mnóstwo ludzi, ale nie potrafimy ich tu zatrzymać na dłużej.