– Ma pani syna – miała usłyszeć pacjentka SPSK nr 1. Potem do karmienia przeniesiono jej dziewczynkę. O fatalnej pomyłce powiadomiła nas rodzina dziecka. Szpital nie chce o sprawie rozmawiać
Do pomyłki miało dojść w szpitalu przy ul. Staszica w Lublinie. We wtorek rano do naszej redakcji zadzwoniła kuzynka jednego z rodziców. Z płaczem prosiła o pomoc.
Dziecko urodziło się przez cesarskie cięcie. – Zaraz po wybudzeniu matka otrzymała informację, że urodziła syna. To samo powiedziano ojcu dziecka. Tymczasem do karmienia i przewijania została przyniesiona dziewczynka – opowiada kobieta.
Jej wątpliwości wzbudziło coś jeszcze. – Dziewczynka miała na rączce identyfikator, z którego wynikało, że jest chłopcem. Proszę sobie wyobrazić reakcję rodziców, którzy przed porodem nie chcieli znać płci dziecka. Jak mogło dojść do czegoś takiego? Cała nasza rodzina jest zszokowana i rozbita.
Jak dodaje, szpital w ramach rekompensaty za pomyłkę miał zaproponować matce przeniesienie na inną, lepszą salę.
Kuzynka poprosiła nas o interwencję w tej sprawie, podała też kontakt do ojca dziecka. Mężczyzna zgodził się na rozmowę. Obiecał oddzwonić jak tylko wyjdzie ze szpitala.
Szpital nie chce zdarzenia komentować. Zapewnia jednak, że „sprawę wyjaśnia”. Nie chce też rozmawiać o dalszych działaniach, które podejmie w tej sprawie.
– Pacjentka, której dotyczy zdarzenie wyjaśniane obecnie w Klinice Położnictwa i Patologii Ciąży, poinformowała mnie, iż nie wyraża zgody na informowanie mediów o szczegółach sprawy – informuje jedynie Anna Guzowska, rzeczniczka SPSK 1 w Lublinie.
Z chwilą gdy zwróciliśmy się do szpitala z oficjalnymi pytaniami, kontakt z rodzicami dziecka natychmiast się urwał. Ojciec noworodka przestał odbierać od nas telefony. Nie udało się nam też dodzwonić do kuzynki, która powiadomiła nas o sprawie.
– W takich przypadkach szpital powinien jednak oficjalnie przyznać się do błędu, przeprosić rodziców i pilnować, żeby do takich sytuacji w przyszłości nie dochodziło - komentuje Ewelina Nazarko-Ludwiczak, ekspert komunikacji w ochronie zdrowia.
Zgodnie z obowiązującymi standardami opieki okołoporodowej, położna informuje matkę o płci urodzonego dziecka i natychmiast zapisuje nazwisko pacjentki, dokładną datę i czas narodzin na identyfikatorze, który później zakłada się na rączkę dziecka.
– Jeszcze przed założeniem takiej opaski matka musi zweryfikować wszystkie dane – mówi Agnieszka Kais, położna i wiceprzewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Lublinie. – Przed wyjazdem z sali porodowej dziecko musi mieć przynajmniej jedną taką opaskę. Potem zakłada się też drugą, na drugiej rączce lub nóżce noworodka.
Jak dodaje, w ciągu 30 lat pracy w zawodzie, nie spotkała się z przypadkiem pomylenia noworodków w szpitalu.