Szkoda, że otwarcie tak szumnie zapowiadanej wystawy stuletnich aparatów fotograficznych ze zbiorów pana Leszka Sadowskiego odbyło się przy drzwiach zamkniętych.
Pan w liberii zamkowego stróża porządku, zapewne z polecenia organizatorów wystawy, zażądał ode mnie zaproszenia, którego, rzecz jasna, nie miałem. Pozostał mi tylko obrót na pięcie, rozczarowanie i niesmak. Spróbuję tę wystawę obejrzeć, jak nikogo nie będzie.