Lubelska agencja reklamowa odmówiła druku billboardów z nazwiskami radnych, którzy poparli uchwałę dopuszczającą m.in. budowę bloków na części górek czechowskich. Druk plakatów z hasłem „ściana wstydu” zamówili działacze Lubelskiego Ruchu Miejskiego przeciwni zabudowie górek. Pieniądze na ten cel zebrali w internecie
– Po konsultacji z naszą kancelarią prawną odmówiliśmy realizacji tego zlecenia i zwróciliśmy zaliczkę – przyznaje Janusz Babicz, prezes agencji Maik. – Opinia kancelarii wskazywała na to, że treść plakatu narusza dobra osobiste i dobre obyczaje i mogłaby spowodować roszczenia wobec naszej firmy ze strony osób wymienionych na billboardzie.
Dzień wcześniej w sprawie billboardów ostro zareagowali radni, których nazwiska miały trafić na plakat. Jego projekt został kilka dni temu opublikowany w internecie przez LRM. Na grafice znalazło się stwierdzenie, że radni „działali na szkodę Lublina”. I to oburzyło samorządowców.
– Zostaliśmy publicznie oskarżeni – mówił w środę Michał Krawczyk, szef prezydenckiego klubu radnych. To właśnie 17 z 19 członków tego klubu głosowało za studium przestrzennym określającym przeznaczenie różnych terenów i wyznaczającym na górkach strefy zabudowy mieszkaniowej.
Krawczyk zagroził też pozwem Magdalenie Długosz, która w Lubelskim Ruchu Miejskim odpowiada za tę kampanię, jeżeli nie „zaprzestanie naruszeń dóbr osobistych”. O pozwie mówił też prezydent Krzysztof Żuk.
Długosz odpowiedziała, że z billboardów nie zrezygnuje. Przyznała jednak, że projekt został nieco zmieniony pod wpływem opinii zebranych po umieszczeniu projektów w sieci. – Nie będzie na plakatach sformułowania o „działaniu na szkodę Lublina” – mówi Długosz. – Będzie stwierdzenie „na szkodę przyrody Lublina”.
W czwartek LRM ogłosił, że billboardów na razie nie będzie, bo agencja odmówiła ich druku i ekspozycji „najprawdopodobniej pod presją polityków”. Prezes Maika zapewnia, że nie działał pod naciskiem.
– Jesteśmy usługodawcą, a nie partią polityczną – mówi Babicz i dodaje, że nie pierwszy raz odmawiał druku reklamy. – Mieliśmy kilka takich przypadków. Były to np. próby stalkingu, czy reklamy prezentujące półnagie osoby, które miały jakoby brać udział w tęczowych marszach.
Co będzie dalej z kampanią billboardową, o której już jest głośno, choć nawet się nie zaczęła i miała się sprowadzać do zaledwie dwóch plakatów? – Na razie nie mamy nowego wykonawcy – mówi Długosz. – Nie otrzymałam też informacji o tym, które sformułowanie na naszym plakacie jest kwestionowane.