Czy kaloryfer można wykorzystać do prania, a piec przerobić na sedes? Można. Takie cuda dzieją się w lubelskich mieszkaniach komunalnych. Ich 9300 mieszkań komunalnych i 300 lokali socjalnych ma pod opieką Zarząd Nieruchomości Komunalnych.
Brak dbałości to jeszcze nic
Zdarzają się też różne, nieraz bardzo wymyślne dewastacje. - W większości wypadków nie interweniujemy, bo to sprawa lokatora. Nie będziemy mu przecież sprzątać mieszkania albo zakładać umywalki, którą potłukł - mówi Cichoń. - Najczęściej z dewastacjami spotykamy się, gdy przejmujemy lokal.
Z tym przejmowaniem lokali też bywa różnie. Nieraz zdarza się, że ktoś wybędzie w nieznane i nawet nie zająknie się o tym administracji. Wtedy porzucone mieszkanie otwiera się komisyjnie, a potem wymeldowuje lokatora.
W miejskich lokalach już nie raz okazywało się, że zdemolowane zostało dosłownie wszystko, co tylko dało się zniszczyć. Niektórzy bywają bardzo pomysłowi.
- To był dwuletni lokal socjalny w budynku ze wspólną ubikacją. W mieszkaniu toalety nie było. Trzeba było wyjść z lokalu i zejść na dół - opowiada Cichoń.
Co zrobili sprytni lokatorzy? - Rozwalili piec i załatwiali się do niego.
Wanny i kuchenki na złom
Na porządku dziennym są wanny, które przeprowadzają się z miejskiego lokalu do punktu skupu złomu. Takie same pomysły wpadają do głowy grzejnikom. O kuchenkach gazowych nie wspominając.
Nowych miasto nie dokupuje, bo skoro ktoś postanowił sobie żyć bez kuchenki, to jego sprawa. Nowe kuchnie wstawiane są do mieszkań wtedy, gdy lokal przechodzi remont przed wprowadzeniem kolejnego najemcy.
Kuchenki wyprowadzają się do skupów złomu również wtedy, gdy stają się niepotrzebne. Choćby z takiego powodu, że lokator mieszkania nie płacił za gaz tak długo, aż przyszli fachowcy, zdemontowali mu gazomierz i zaślepili instalację. Ale losy kuchenek bywają różne - niektórzy lokatorzy pozbawieni gazu z sieci postanawiają podłączyć je do zwykłych butli gazowych.
Dewastują na Bronowicach
Tatary nie przodują za to w dewastacjach. Tych najwięcej jest w najstarszych budynkach oraz na starszej części Bronowic i w blokach socjalnych przy ul. Grygowej. Bloki te, w których brak takiego luksusu jak ciepła woda, ale jest za to ogrzewanie z sieci, od dawna mają w mieście złą opinię. I to stąd pochodzi najdziwniejsza opowieść o przypadku sprzed kilku lat.
- Nagle pojawiły się tu problemy z ogrzewaniem - wspomina Cichoń. - W lokalach było za zimno, a grzejniki słabo pracowały. Lubelskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej nie mogło sobie poradzić, zresztą my też. Nie było wiadomo co się dzieje. Na instalacji był spadek ciśnienia, jakaś awaria na pewno. Ostatecznie udało się ustalić, że jeden z mieszkańców pobierał z grzejnika ciepłą wodę do prania skarpetek.