– Już oddaliśmy stare tablice producentowi. Zgodnie z umową, to on zajmie się ich zniszczeniem – mówi Roman Gołębiowski, kierownik referatu rejestracji pojazdów w Miejskim Inspektoracie Komunikacji w Lublinie . – Niestety nie dało się przewidzieć, co do sztuki, ile tablic zostanie wydanych. A te kilkadziesiąt sztuk, które nam zostały, to i tak nie tak dużo.
Podobnego zdania jest Andrzej Bereza, naczelnik wydziału komunikacji w krasnostawskim starostwie. – Nie wykorzystaliśmy około 50 kompletów starych tablic rejestracyjnych – mówi Bereza. – Wszystkie zostaną pocięte i oddane na złom. Oczywiście jest to strata dla starostwa, ale nie tak wielka, jak w innych miastach, gdzie straty liczone są w dziesiątkach tysięcy złotych.
Większość wydziałów komunikacji na Lubelszczyźnie nie straci na niewykorzystanych tablicach. Wszystko dlatego, że przed zmianą przepisów, „blachy” zamawiały małymi partiami i nie robiły zapasów. Tak jest m.in. w Chełmie, Radzyniu Podlaskim, Hrubieszowie, Kraśniku i Zamościu.
– Do zniszczenia przeznaczyliśmy dziewięć tablic i to tylko ze względów technicznych – mówi Tadeusz Konopacki, dyrektor wydziału komunikacji w zamojskim urzędzie miasta. – Przewidywaliśmy, jakie mogą być konsekwencje zmiany przepisów i tablice zamawialiśmy w małych ilościach. Dlatego teraz nie mamy problemu. (sad)