Państwo nie pokrywa w pełni kosztów działania szkół. Miasto musi dokładać. Wstrzymanie tego dofinansowania zakładał projekt uchwały, podpisany przez troje radnych SdPl (Jacka Gallanta, Monikę Wac, Kamila Zinczuka) i dwóch niezrzeszonych (Czesława Kozieła, Romana Szota). Przedstawili dwa warianty. Pierwszy zakładał gwałtowne cięcie. Drugi – stopniowe. Szkoły ominęłaby co trzecia złotówka. Wczoraj projekt stanął na sesji.
Dyskusja była gorąca. Trwała prawie trzy godziny. Jedni roztaczali wizję zamykanych szkół. Inni złośliwie proponowali, by zatrudniać nauczycieli świeżo po maturze. Aż padło słowo „prowokacja”. – Ta dyskusja to dowód na to, że nie było debaty nad oświatą – stwierdził Jacek Sobczak (niezrzeszony).
– Kij w mrowisko został włożony. Przed wakacjami musi się odbyć debata – apelował Zbigniew Wojciechowski (PiR).
– Ale z udziałem tych, którzy dają nam pieniądze. I po wyborach – zastrzegał radny Siczek (PiR).
Dyskusja przeciągała się. Radni postanowili o jej zamknięciu. A wtedy wszystkich zaskoczył jeden z autorów projektu. – Chcieliśmy właśnie wywołać debatę. Wycofujemy projekt uchwały – oświadczył Jacek Gallant. Radni osłupieli.
– A jak inaczej mieliśmy doprowadzić do debaty? Składając wniosek do przewodniczącego rady? Nie mielibyśmy szans. Teraz nikt nie powie, że nie było tematu. Czekamy na debatę – tłumaczył w kuluarach Gallant.