Właściciele nielegalnych reklam w śródmieściu mogą spodziewać się problemów. Szyldy zamontowane bez uzgodnienia z konserwatorem zabytków będą musiały zniknąć.
– Pod koniec tygodnia powinniśmy już wiedzieć, które szyldy zamontowano legalnie, a które nie – wyjaśnia Hubert Mącik, miejski konserwator zabytków. – Następnie będziemy przeprowadzać oględziny na miejscu. Musimy o tym uprzedzić 7 dni wcześniej. Pierwszych kontroli należy się więc spodziewać pod koniec grudnia.
Jeśli informacje o nielegalnym szyldzie się potwierdzą, jego właściciel dostanie nakaz przywrócenia budynku do pierwotnego stanu. Reklama będzie musiała zniknąć.
Inne rozwiązanie to montaż szyldu, który nie będzie szpecił budynku. – Jeśli ktoś złoży odpowiedni wniosek, to go rozpatrzymy – zapewnia Mącik. – Staramy się rozmawiać z przedsiębiorcami. Właściciele reklam powinni pamiętać, że ulice to nasza wspólna przestrzeń i należy o nią dbać. Niektórzy przedsiębiorcy sami przyznają, że duże reklamy nie spełniają swojej roli. Dla przechodniów to tylko chaotyczny ciąg kolorowych plam.
Porządki w reklamach prowadzone są etapami. Obecnie pod lupą konserwatora znalazło się Krakowskie Przedmieście, ul. Narutowicza, Królewska i górny odcinek ul. Lubartowskiej. Do tej pory konserwator wszczął już ok. 20 spraw, dotyczących nielegalnych reklam. Z właścicielem sieci barów z kebabem "Habiby” konserwatorowi udało się dogadać.
– Chce uregulować sprawę, więc na razie nie ma potrzeby nakładania kar. Inaczej jest w przypadku kamienicy przy ul. Narutowicza 11. Tam nie udało się jeszcze dojść do porozumienia – mówi Mącik. I dodaje: Generalnie spodziewam się oporu ze strony właścicieli reklam. Przyzwyczaili się do pewnej swobody, a teraz ktoś stawia im pewne wymagania.
Przedsiębiorcy, którzy nie usuną nielegalnych reklam, mogą spodziewać się kłopotów. Ich sprawy będą kierowane do sądu.