Choć złodzieje wpadli już zimą na początku tego roku, dopiero wczoraj śledztwo zakończyło się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Śledczy ustalali ile kradzieży mają na koncie.
– Dwóch braci O. oraz trzech braci L. zostało oskarżonych o to, że działając w różnych składach osobowych dokonali pięciu kradzieży – informuje Dorota Kawa, szefowa Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Złodzieje poznali się w więzieniu w Siedlcach. "Mózgiem” operacji została trójka braci. To oni wskazywali obory, z których potem uprowadzano krowy i konie.
Pierwsi członkowie bandy wpadli 16 stycznia w Sługocinie pod Niemcami (pow. lubelski). Z obory miejscowego rolnika wyprowadzili dwa byki i jałówkę warte ponad 8 tys. zł. Właściciel szybko zorientował się, że zwierząt nie ma w oborze. Zauważył pozostawione na śniegu ślady. Zawiadomił policję.
Funkcjonariusze z komisariatu w Niemcach zatrzymali dwóch mężczyzn i odzyskali bydło. Szybko okazało się, że złodziei było więcej, ale po wyprowadzeniu zwierząt z obory rozdzielili się. Trzech poszło po samochód i dlatego tamtej nocy uniknęli wpadki. Zostali zatrzymani następnego dnia.
Jak się okazało, nie była to ich pierwsza kradzież. Miesiąc wcześniej ze stodoły w Panieńszczyźnie (gm. Jastków) szajka zabrała trzy krowy warte 15 tys. zł. Ponieważ do samochodu zmieściły im się tylko dwie, jedną zostawili na polu. Z kolei w miejscowości Biała (pow. radzyński) ukradli trzy klacze. Właściciel koni oszacował swoje straty na 20 tys. zł. Zwierzęta ukradli też w dwóch innych miejscowościach.
Procesu w tej sprawie prawdopodobnie nie będzie. Oskarżeni chcą się dobrowolnie poddać karze: od roku i trzech miesięcy więzienia do 2,5 roku. Prokurator się na to zgodził, ale ostateczną decyzją podejmie sąd.