Profesorowie: Andrzej Dąbrowski, Andrzej Kidyba, Stanisław Michałowski, Andrzej Kokowski. To najpoważniejsi kandydaci do walki o fotel rektora największej uczelni w regionie.
Pierwszym kandydatem – wydaje się, że oczywistym – jest obecny rektor prof. Andrzej Dąbrowski. Zgodnie z prawem funkcję tę może pełnić dwie kadencje z rzędu. A dobry uczelniany zwyczaj mówi, by po pierwszej kadencji ubiegać się o reelekcję.
Tyle że prof. Dąbrowski jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych rektorów. Z jednej strony wyprowadził uczelnię z wielomilionowych długów. Z drugiej – zarządził duże cięcia i zwolnienia. Jak mówi Dziennikowi – dziś zrobiłby to samo. Ale decyzji o kandydowaniu jeszcze nie podjął.
W wyborach może przepaść też dlatego, że w trakcie swojej kadencji popadł w konflikt z częścią pracowników, m.in. z Wydziału Prawa. Rektor uznał, że dotychczasowy dziekan wydziału prof. Antoni Pieniążek osiągnął wiek emerytalny, przez co nie może już pełnić tej funkcji. Według części prawników z wydziału rektor postępuje niezgodnie z prawem.
Dlatego do walki z Dąbrowskim o fotel rektora stanie jeden z profesorów z Wydziału Prawa. Najczęściej pojawia się nazwisko prof. Andrzeja Kidyby. Byłego prodziekana wydziału do startu w wyborach namawia część pracowników. – To bardzo miłe, jeżeli ludzie widzieliby mnie w tej roli. Ale ja sam o to nie zabiegam – mówi prof. Kidyba. – Nie zastanawiałem się jeszcze nad kandydowaniem. Mam w tym momencie wiele innych rzeczy na głowie.
Mówi się też o prof. Stanisławie Michałowskim, byłym dziekanie Wydziału Politologii, obecnie prorektorze UMCS ds. studenckich. – Na tę chwilę nie mam nic konkretnego do powiedzenia – ucina. – Nie zgłaszałem swojej kandydatury i na razie nie myślę o kandydowaniu.
Tajemnicą poliszynela są nie najlepsze relacje Michałowskiego z rektorem Dąbrowskim. Gdyby ten drugi znów wygrał wybory, Michałowski prawdopodobnie nie zostałby znów prorektorem. Może więc walczyć o fotel dziekana albo stanąć do rywalizacji z Dąbrowskim.
Czwarte nazwisko na wyborczej giełdzie to prof. Andrzej Kokowski, szef opromienionego sukcesami Instytutu Archeologii. O Kokowskim było głośno w grudniu 2010 r., gdy zrezygnował z zasiadania w Senacie UMCS. Mówił, że "uniwersytet został przekształcony w zakład przemysłowy”, gdzie pracowników traktuje się "jak szeregowych robotników, bez względu na tytuł czy dorobek naukowy”.
Kokowski już podjął decyzję. – To są być może oczekiwania płynące ze strony części środowiska akademickiego – mówi archeolog. – Ale ja nie zamierzam kandydować. Chcę się zająć nauką.