Nie wiadomo gdzie podziała się apelacja od wyroku w głośnej sprawie. Chodzi o orzeczenie skazujące dwóch nastolatków za wrzucenie trzynastolatki
do Zalewu Zemborzyckiego w Lublinie. Jeśli odwołanie się nie odnajdzie, nie będzie można zaostrzyć kar. Sprawa wyszła na jaw wczoraj.
Joasia, uczennica Gimnazjum nr 8 w Lublinie, zginęła w połowie czerwca ub. roku. Przyszła z kolegami nad zalew. Dwóch z nich chwyciło ją za ręce i wrzuciło do wody. Dziewczynka krzyczała, że nie umie pływać. Po chwili zniknęła pod powierzchnią. Przypadkowi mężczyźni znaleźli ją dopiero po 10 minutach.
Tego samego dnia uczennica zmarła w szpitalu. Wyrok zapadł w kwietniu br. Sąd uznał, że nastolatkowie nieumyślnie spowodowali śmierć dziewczynki i umieścił ich w poprawczaku. Ale obaj zostali w domu, bo wyrok został zawieszony.
Wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie miał się zająć rozpatrzeniem odwołań. Adwokaci domagają się uniewinnienia. Do zamieszania doszło, gdy prokurator stwierdził, że również i on wniósł apelację. Domaga się w niej ostrzejszego potraktowania nastolatków. Miał jej odpis w swoich aktach.
- W aktach sądowych nie ma żadnego śladu, żeby taka apelacja wpłynęła
- mówi tymczasem Barbara du Chateau, rzecznik Sądu Okręgowego
w Lublinie.
Prokuratura powinna złożyć apelację w ciągu dwóch tygodni od otrzymania uzasadnienia wyroku. Jeśli nie udowodni, że to zrobiła, sąd uzna, że jej odwołania w ogóle nie było. A wówczas do rozpoznania zostaną tylko apelacje obrońców i zgodnie z kodeksem karnym nastolatkom nie będzie można zaostrzyć wyroków.
Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie, zapewniał wcześniej, że prokuratura w tej sprawie apelację złożyła. - Wszystko wyjaśnimy w przyszłym tygodniu - zapowiedział wczoraj. (er)