Dopiero po przeprowadzeniu dezynsekcji, można było wejść do mieszkania przy ul. Skibińskiej i udzielić pomocy medycznej dwóm braciom. A po akcji, odwszawiania wymagał lekarz i sprzęt ratowniczy.
Ulica Skibińska to boczna ulicy Łęczyńskiej. Do jednego z mieszkań wezwano przedwczoraj pogotowie ratunkowe. Zadzwonił ktoś z mieszkańców. Próba udzielenia pomocy medycznej dwóm braciom trwała od 8 rano
do 17. Nie dało się szybciej. Trzeba było najpierw sprowadzić zakład deratyzacji i dezynfekcji, aby wejść
do środka.
- Nasze karetki jeździły tam trzy razy - relacjonuje Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. - To, co pierwszy lekarz tam zastał, uniemożliwiło wejście do mieszkania. Robactwo, wszy, brud. Zawiadomiliśmy administrację, sanepid i policję. Dopiero po dezynsekcji karetka zabrała jednego mężczyznę. A około 17 wezwała nas policja,
że i z drugim jest źle.
Agnieszka Pawlak z lubelskiej policji mówi, że mieszkali tam dwaj bracia. - Żyli w skrajnych warunkach - dodaje. - Byli wycieńczeni. Trafili do szpitala.
Dr Hanna Lewandowska-
Stanek, ordynator toksykologii szpitala im. Jana Bożego w Lublinie, mówi, że mężczyźni byli w stanie hibernacji. - Byli wychłodzeni, temperatura ciała spadła im poniżej 34 stopni Celsjusza - dodaje.
Kamienica, w której mieszkali bracia należy do Zarządu Nieruchomości Komunalnych. - O tej sprawie powiadomiło nas pogotowie - przyznaje Artur Cichoń, rzecznik prasowy ZNK. - Ci mężczyźni wprowadzili się na Skibińską jesienią ubiegłego roku. Jeden z braci był pod opieką pomocy społecznej, drugi był bezrobotny. Jesteśmy zrozpaczeni tym, co w tak krótkim czasie zrobili z mieszkania w dobrym stanie. Zostawili po sobie brud, smród i robaki. Trzeba to będzie wszystko wyremontować. Jeżeli w kamienicy jest dostęp do wody, a w mieszkaniu szerzy się wszawica, my nic nie możemy na to poradzić.