Prawnicy Zarządu Nieruchomości Komunalnych – zamiast kierować sprawy do sądu – wysyłali najemcom kolejne wezwania do zapłaty. Jeśli już występowali z pozwami, to bardzo często były wadliwe. I wysyłane nawet po blisko dwóch latach.
To nie jedyny grzech prawników ZNK. Kontrola wykazała również, że często rezygnowali z ustalania, czy dłużnik rzeczywiście jest bez grosza. Okazało się również, że prawnicy ZNK ignorowali polecenia przełożonych. – Wielokrotnie występowali do sądu z pozwem wyłącznie o nakazanie opróżnienia lokalu, chociaż należało także wnieść pozew o zwrot zaległych opłat – stwierdza Mądzik.
W ZNK szwankowała nie tylko dyscyplina. Także organizacja pracy. Osoby zajmujące się sprawami czynszowymi na bieżąco sporządzały wykazy dłużników, którzy powinni stanąć na sali rozpraw. Takie listy trafiały na biurka radców prawnych. Ale zamiast w sądzie znalazły się na samym dnie ich szuflad.
– Na 63 sprawy o zwrot należności w 38 przypadkach zostały złożone do sądu w terminie powyżej dwóch miesięcy od daty wniosku o wszczęcie postępowania sądowego – przyznaje Mądzik. Ale w raporcie z kontroli są lepsze „kwiatki”. Jeden z pozwów trafił do sądu dopiero po... 22 miesiącach.
– To tylko uchybienia – tłumaczy Zbigniew Załoga, dyrektor ZNK. Do zawartych w kontroli zastrzeżeń nie chce się odnieść. – Zanim powiem coś prasie, najpierw udzielę wyjaśnień prezydentowi miasta. A na to mam jeszcze czas.
Nasz komentarz
A gdybym pisał ten tekst przez dwadzieścia dwa miesiące? Nie mam takiego komfortu. I nie narzekam. Przez chwilę nawet zazdrościłem prawnikom ZNK bezstresowej pracy. Ale przestałem. Bo mieszkańcy Lublina, którzy ze swych podatków utrzymują miejskich prawników, muszą ciężko pracować. Nie umiałbym spojrzeć im w oczy biorąc pieniądze za taki „pośpiech”. Zwyczajnie spaliłbym się ze wstydu.
Dominik Smaga