W piątek pojechaliśmy pociągiem do terminalu lotniska. Od poniedziałku składy będą po tej trasie kursować regularnie
Bilet na lotnisko kupimy w dworcowej kasie, a w drugą stronę u konduktora. – W przyszłości na peronie stanie biletomat – zapowiada dyrektor LZPR. Z urządzeniem jest problem, bo znosi mrozy do minus 20 stopni. Na dni gdy temperatura spadnie jeszcze niżej, kolejarze muszą obmyślić ogrzewanie.
Nie zarobią przez 30 lat
Pociągów do lotniska będzie pięć (o godz. 6.37, 9.26, 12.30, 14.58 i 18.23) i tyle samo powrotnych (7.32, 11.50, 14.18, 17.26 i 19.50). Te z Lublina z godz. 9.26 i 14.58 i powrotne z 11.50 i 17.26 nie pojadą w niedziele. Pozostałe będą jeździć przez cały tydzień.
W przyszłości składów może być więcej, choć jest pewien problem. Właściciel toru przez 30 lat nie może na nim zarobić takie były warunki unijnej dotacji, która pokryła 85 proc. kosztów budowy linii. – Tor musi wychodzić na zero. To, co byśmy na nim zarobili trzeba by zwracać Komisji Europejskiej – tłumaczy Sławomir Burczaniuk ze spółki PKP Polskie Linie Kolejowe.
To właśnie tej firmie przewoźnik musi płacić za dostęp do torów. Opłata naliczana jest od każdego pociągu. Właściciel linii uspokaja: uciekając przed dochodem spółka nie będzie blokować zwiększania liczby pociągów. – Możemy równie dobrze obniżać opłatę za dostęp do torów – stwierdza Burczaniuk.
Buraków i pszenicy samolotem się nie wozi
W piątek oficjalnie oddano tor do użytku. W kolejce do budowy czeka odchodząca od niego bocznica. – Ma służyć do lotniczych przewozów towarowych – mówi Andrzej Matysiewicz z PKP PLK. Dlatego jezdnię obok terminalu przecina nie jeden, ale dwa tory.
Los bocznicy zależy od tego, czy lotnisko uruchomi terminal cargo. – Nie wiem, kiedy to będzie, ja mogę otwierać cargo choćby dzisiaj – ucina Grzegorz Muszyński, prezes Portu Lotniczego Lublin. – Ale buraków i pszenicy samolotem się nie wozi, więc cargo będzie dopiero jak powstanie tu duży zakład produkcyjny, np. z branży nowoczesnych technologii.