Likwidacji targu odzieżowego przy ul. Ruskiej domagają się kupcy z targowiska „Bazar”. W czwartek przyszli z takim żądaniem do Rady Miasta. Oczekują, że samorząd doprowadzi do zamknięcia stoisk, gdzie sporą część handlujących stanowią cudzoziemcy
To targowisko jest dla nas nieuczciwą konkurencją – twierdzi Leszek Fedec, prezes spółki Bazar, która prowadzi przy al. Tysiąclecia zadaszony targ koło hali Nova. Konkurencja, której chce się pozbyć, działa nieopodal: między ul. Ruską a dworcem autobusowym. Nie narzeka na brak klientów.
– Ludzie u nas kupują, bo jest taniej – mówi jedna z kobiet handlujących koło Ruskiej. – Ceny towarów są zaniżane – zarzuca tymczasem prezes Bazaru, co oburza kupców zza dworca. – Na wszystko mam faktury, wszystko jest legalne – obrusza się nasza rozmówczyni. – Niech na Bazarze sprzedają taniej, nie muszą zarabiać po 100 proc.
Idą na Ratusz
Protestujący kupcy z Bazaru przyszli wczoraj do Rady Miasta. Chcieli namawiać samorządowców do zamknięcia konkurencyjnego targu, ale odeszli niepocieszeni. Nie zostali dopuszczeni do głosu na początku obrad, a nie chcieli czekać do popołudnia na punkt „wolne wnioski, oświadczenia”.
– Nie będziemy siedzieli tyle godzin, żeby wypowiedzieć się przed radnymi – obrusza się Fedec. Co chciał powiedzieć radnym w sprawie targu za dworcem? – Aby tę działkę przejąć, czy coś z nią zrobić i pozbyć się tego targowiska.
Spory radnych
Opozycyjni radni zarzucają prezydentowi, że nie chce pomóc przedsiębiorcom z Bazaru przy al. Tysiąclecia. – Nie dba o kupców, którzy sami sobie stworzyli miejsca pracy i odprowadzają podatki do kasy miasta – twierdzi Małgorzata Suchanowska, radna PiS.
Ale koalicyjni radni wspierający prezydenta odpowiadają, że Ratusz nie ma tu żadnego pola do działania. – Nie mamy na to wpływu – mówi Marta Wcisło (PO), wiceprzewodnicząca Rady Miasta, a zarazem szefowa Rady Lokalnej Przedsiębiorczości. – Adresatem wszystkich uwag odnośnie dzikiego targowiska przy Ruskiej jest właściciel terenu, czyli województwo lubelskie – dodaje Wcisło.
To nie my, to oni
Władze województwa zapewniają, że nie mają z tym gruntem nic wspólnego. – Właścicielem terenu jest Skarb Państwa – odpowiada Beata Górka, rzecznik marszałka województwa. – A reprezentantem Skarbu Państwa na terenie miasta jest prezydent.
Rzeczniczka prezydenta mówi, że Ratusz nie jest stroną tego sporu. – Mamy związane ręce – twierdzi Beata Krzyżanowska. – To wojewoda ma możliwości rozwiązania umowy wieczystego użytkowania ze względu na niewłaściwe użytkowanie.
Wojewoda mówi, że to nie jego rolą jest rozwiązanie problemu. – Kto jest w posiadaniu placu? Spółka Lubelskie Dworce. Kto wydzierżawił plac pod targowisko, które jest nieuczciwą konkurencją dla kupców? Spółka Lubelskie Dworce. Czyja to spółka? Samorządu województwa lubelskiego – wylicza wojewoda Przemysław Czarnek. – Proszę pytać marszałka województwa, dlaczego jego spółka urządziła Bangladesz w centrum miasta. Proszę pytać, dlaczego nie poleci swojej spółce wypowiedzenia umowy z firmą prowadzącą tu targowisko.
– Nie widzimy podstaw prawnych do zakazywania działalności gospodarczej. Zakaz może być wprowadzony tam, gdzie łamane jest prawo, a my nie mamy narzędzi do sprawdzania, czy jest łamane. Od tego są służby wojewody – mówi Górka. Zapowiada, że władze województwa nie nakażą Lubelskim Dworcom rozwiązania umowy z organizatorem handlu. – Niezasadne byłoby polecać spółce, aby rezygnowała z czegoś, co przynosi jej dochód.
A spółka nie zerwie umowy z własnej woli. – Dzierżawca wywiązuje się ze swoich zobowiązań – zauważa Magdalena Kaczanowska, rzeczniczka Lubelskich Dworców. – Nie mamy podstaw, by wypowiedzieć mu umowę, która została zawarta do lutego 2020 r. przez poprzedni zarząd.
Sprawa w sądzie
Kupcy z targowiska Bazar nie będą zadowoleni, bo ich konkurencji nie zamknie ani prezydent, ani wojewoda, ani marszałek. Próbował to zrobić nadzór budowlany, ale bezskutecznie.
– Inspektor nadzoru budowlanego prowadził postępowanie, które zakończyło się decyzją o konieczności rozbiórki, jednak zostało złożone odwołanie do sądu – tłumaczy rzeczniczka Ratusza.
Kupcy zza dworca autobusowego też nie mają powodów do zadowolenia, bo nie mogą być pewni swojej przyszłości. – Jak nas zlikwidują, to ci z Bazaru dadzą nam pracę? – denerwuje się jedna z kobiet handlujących przy Ruskiej, gdzie spora część kupców to obcokrajowcy. – Na bezrobocie mamy iść?